Wazowie (Niewiadomska)/Bez woli sejmu — król nic nie może

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Cecylia Niewiadomska
Tytuł Wazowie
Pochodzenie Legendy, podania i obrazki historyczne
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1921
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Bez woli sejmu — król nic nie może.

Za Piastów w ręku króla spoczywała władza. Chrobry rządził według swej woli, później, po podziałach kraju, ostatni Piastowie niekiedy według uznania swego zwoływali liczniejsze zjazdy panów i rycerstwa, aby zasięgnąć rady lub oznajmić swoją wolę.
Tak Kazimierz Sprawiedliwy radził z panami i biskupami w Łęczycy o różnych potrzebach kraju; król Władysław Łokietek w Chęcinach z licznem rycerstwem rozważał konieczność wojny z Krzyżakami; Kazimierz Wielki w Wiślicy nadał narodowi prawa.
Za Jagiellonów już było inaczej. Król zasiadł na piastowskim tronie z woli panów, więc panów słuchać musiał, a gdy Kazimierz Jagiellończyk ustanowił sejmy, żaden z jego następców bez ich rady i zezwolenia nie mógł decydować w żadnej ważnej sprawie.
Teraz za obieralnych coraz częściej zaczęło powstawać pytanie, czy król we wszystkiem musi ulegać sejmowi?
Batory zmusił sejm do uległości, gdyż miał za sobą słuszność.
Lecz Zygmunt III jako winowajca stanął przed sejmem i z czynów swoich musiał się usprawiedliwiać.
Za następcy Zygmunta, Władysława IV, niezgodność woli sejmu i monarchy z wielką szkodą dla kraju skończyła się klęską królewską.
Było tak:
Władysław IV, w niczem niepodobny do ojca, myśląc szczerze o losach kraju, widział, jak wielkie grozi mu niebezpieczeństwo.
Szlachta w dostatkach gnuśnieje, rośnie coraz bardziej w pychę, samowolę, myśli tylko o sobie — a granice bezbronne. Od południa potężny Turek lada chwila spadnie na nas jak lawina, jeśli nie złamiemy sami jego zuchwalstwa i siły. — Od wschodu jeszcze gorzej. Burzy się Kozaczyzna i spożytkować ją trzeba na Turka, aby nie spadła na nas, pod wpływem ciągłych zatargów i intryg moskiewskich, wrogiem stawszy się ze sprzymierzeńca.
Jeden był sposób na to: wielka wojna z Turcją.
Przed Turkiem drżała cała Europa. Papież, cesarz niemiecki, bogate miasta nad morzem Śródziemnem daliby chętnie wojsko lub pieniądze, byle tylko Polska stanęła na czele, aby zakończyć raz wiekową walkę z tym strasznym wrogiem całego chrześcijaństwa.
Władysław marzył o tem, w tej wojnie widział jedyny ratunek dla kraju. Sił mu nie zbraknie, bo na takie hasło stanie obok szlachty cała Kozaczyzna. Na polu walki zbratają się oba obozy najlepiej — złączy je krew przelana w jednej sprawie, nauczą się nawzajem cenić swoje męstwo; a ponieważ zasługa nie może zostać bez nagrody, więc łatwiej po zwycięstwie przyznać należne prawa tym wszystkim, którzy się do niego przyczynili.
Wojna turecka da Kozakom pole do szlachetnej zasługi i słusznej nagrody, szlachtę uleczy z gnuśności i pychy, Polsce zapewni znowu w Europie pierwsze miejsce i utracone za Zygmunta III znaczenie.
Więc na sejmie król wnosi projekt wojny. Wszystkiego, co myśli, powiedzieć nie może, lecz to, co mówi, powinno przekonać. Przedstawia niebezpieczeństwo tureckie, przypomina Cecorę, Chocim, czyta listy papieża i cesarza, korzystne obietnice państw pomniejszych, radzi korzystać z chwili i rozpocząć walkę, która minąć nas nie może, a lepiej iść na wroga, niż czekać go w domu.
Nie przekonał nikogo i nie wzruszył. Po co nam wojna, kiedy możemy mieć pokój? Turek dawno już grozi i nic nam nie zrobił; — przyjdzie — to czas będzie się bronić.
Przy tem stanęli zgodnie. Wojny nie chcą.
Nie pomogły przekładania, ani prośby. Zaślepieni prywatą, t. j. własną tylko wygodą, nie chcieli rozumieć żadnych innych przyczyn, nie widzieli zbliżającego się nieszczęścia.
Sejm rozjechał się z niczem.
Lecz i król ustąpić nie chciał: czuł za sobą słuszność, widział konieczność tego kroku. Czyż podobna, żeby nie dali się przekonać? Do następnego sejmu ma dwa lata, przez ten czas można przecież zrobić wiele: wytłumaczyć, zachęcić, skłonić. Da sam przykład ofiarności: posag żony, Marji Ludwiki, za jej zgodą poświęci na koszty wojenne. Uzyska też stanowcze zapewnienia co do pomocy mocarstw zagranicznych.
Dwa lata upłynęły.
Sejm zebrał się znowu, przygotowany do walki z monarchą, oburzony na jego samowolę. Żądał zerwania zaczętych układów, rozpuszczenia zaciągów, odwołania zobowiązań względem papieża i cesarza, wyrzeczenia się wszelkich projektów wojennych.
Król zgnębiony nie miał na to odpowiedzi. Za niego odpowiedziały wkrótce straszne nieszczęścia kraju.
Posłowie rozjechali się zadowoleni, że nie dopuścili zwyciężyć samowoli królewskiej. Oni rządzą, król tylko wykonywać ma wolę narodu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cecylia Niewiadomska.