W sprawie rocznicy grunwaldzkiej

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł W sprawie rocznicy grunwaldzkiej
Pochodzenie Pisma zapomniane i niewydane
Wydawca Wydawnictwo Zakładu Nar. Imienia Ossolińskich
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia Zakładu Narodowego Im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów, Warszawa, Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały rozdział Pism
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór Pism
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
W SPRAWIE ROCZNICY GRUNWALDZKIEJ.

W miarę jak zbliża się pięćsetna rocznica bitwy i zwycięstwa grunwaldzkiego, coraz więcej poruszane bywa pytanie, jak należy obchodzić tę rocznicę. Przed niedawnym czasem nie brakło nawet głosów, które zapytywały, czy wogóle ją obchodzić — i głosy takie odzywały się wcale nietylko w obozie konserwatywnym. Przeciwnicy obchodu twierdzili, że Grunwald jest zwycięstwem, historycznie biorąc, świetnem, ale dla dzisiejszych pokoleń wspomnieniem raczej bolesnem, albowiem, jak powiada Dante: „niemasz większej boleści, jak wspominać czasy szczęśliwe“. Złamani w wiekopomnej bitwie Niemcy wytworzyli jednak w ciągu wieków ogromną państwową potęgę, podczas gdy my straciliśmy na ich korzyść nietylko prowincje, wówczas odzyskane, ale — wraz z bytem politycznym — i te, które były odwiecznem gniazdem naszego narodu. Słyszałem zdanie, że gdybyśmy 15 lipca 1910 roku posypali głowy popiołem, to byłoby najwłaściwszym obchodem naszego zwycięstwa.
Z drugiej strony, poważni politycy, zwłaszcza w W. Ks. Poznańskiem, nie przestają zwracać uwagi na to, że, wobec obecnego położenia rzeczy w Prusach, manifestacja grunwaldzka może pogorszyć i tak już nad wszelki wyraz ciężki los naszych braci w zaborze pruskim. I istotnie, jest to wzgląd, z którym się liczyć należy.
Ale czy z tego wynika, by wcale nie obchodzić rocznicy grunwaldzkiej? Ponieważ z wielu stron otrzymuję zapytania, co o tej sprawie myślę, kreślę przeto te kilka słów odpowiedzi, jako wskazówkę dla tych, którzy ją mieć pragną.
Naprzód, praktycznie biorąc, nie należy hamować wybuchu uczuć narodowych wówczas, gdy się zgóry wie, że hamować się on nie da — i że uczucia te znajdą w każdym razie i mimo wszelkich usiłowań odpowiedni sobie zewnętrzny wyraz. Jest to błąd polityczny, który często popełniają konserwatyści, budząc przez to reakcję i tracąc wpływ na przebieg i kierunek narodowego życia. Ale istnieje prócz tego wzgląd, stokroć ważniejszy, dla którego zaniechanie obchodu rocznicy grunwaldzkiej byłoby wprost narodowym grzechem. Oto Grunwald był wielkiem wytężeniem duszy polskiej i wielką ofiarą krwi dla ojczyzny, a zatem jest wiekopomnym przykładem, jak w przełomowych chwilach dziejowych okupuje się byt narodowy.
Grunwald, jak słusznie zauważył ks. B. Teodorowicz, mógł być grobem Polski, a stał się źródłem nowego, spotęgowanego życia. Grunwald przedewszystkiem pozwolił połączyć się nam z Litwą, umożliwił unję horodelską, a przez nią nieznany dotychczas w dziejach świata fakt — zaślubin między dwoma narodami na długie wieki wspólnej doli i niedoli.
Zapomnieć o tem wszystkiem byłoby małodusznością i rezygnacją z praw do narodowego życia, albowiem niczem innem, jak rezygnacją, jest zapieranie się przeszłości i niepamięć o niej w chwilach upadku i słabości. Zachęcać więc do tego nikt nie powinien i nikt nie ma prawa, choćby nawet z obawy, by nie drażnić sił nam wrogich.
Nie drażnić!! — Pisze się o tem wiele i słyszy się o tem często, zwłaszcza, gdy chodzi o stosunki pruskie; a właściwie mówiąc, do czego może prowadzić zbytnia pod tym względem ostrożność i godne raczej kuropatw, nie potomków rycerskiego narodu, ukrywanie głowy w śnieg wówczas, gdy krąży nad nami złowrogi jastrząb? Niewątpliwie należy liczyć się z położeniem naszych braci pod zaborem pruskim i z ich głosami, ale trzeba również pamiętać, że hakatystów nie przejednamy nigdy i zważać na nich nie warto, gdyż oni wszelkie czyny nasze wezmą za wyzwanie — a brak czynów za dowód, że polityka ich jest owocna. Inni natomiast, uczciwsi Niemcy, nie zdołają zapewne oprzeć się myśli, że i oni obchodzą zawsze wielkie rocznice swych zwycięstw, a nie obchodziliby ich tylko w takim razie, gdyby ich dusze spodlały, a patrjotyzm wysechł. Ci z nich, którzy znają historję nietylko z hakatystycznych gazet, może sobie nawet przypomną, że armję krzyżacką pod Grunwaldem rozgromili wprawdzie Polacy, ale że zagłady zakonu krzyżackiego w Prusach dokonali margrabiowie brandenburscy.... Zresztą bez względu na to, co mógłby sobie kto pomyśleć, co przypomnieć i jakie w nim uczucia wzbudzićby mogło wspomnienie pogromu grunwaldzkiego, — my, których dusze nie spodlały, a patrjotyzm nie wysechł, obchodzić rocznicę naszego zwycięstwa i zbawienia powinniśmy i będziemy.
Więc pozostaje tylko drugie pytanie: jak ją obchodzić? Na to odpowiadam z całą otwartością tym, którzy chcą wiedzieć moje zdanie: tak, by obchód nie zmienił się w doraźną i krzykliwą antyniemiecką manifestację. Naprzód, byłoby czemś upokarzającem odpowiadać na istotne ciosy, jakie spadły na naszych braci w zaborze pruskim, tylko tanim krzykiem, tylko zewnętrznym patosem, tylko próżnemi słowy, tylko bezsilnem podniecaniem samych siebie i licytacją między stronnictwami na patrjotyczny frazes.... Ale jest inna, głębsza przyczyna, dla której powinniśmy tego unikać, a mianowicie: obecne stosunki w dzielnicach polskich, należących do Rosji. Zachodzi niebezpieczeństwo, co do którego nie brak wskazówek, że wszelką antyniemiecką, czy nawet antypruską manifestację uważanoby w kołach rosyjskich, których organem jest np. Nowoje Wremia lub temu podobne dzienniki, za dowód, że, w razie koniecznego wyboru, wybralibyśmy jednak takie warunki, jakie istnieją obecnie w Królestwie i w innych dzielnicach polskich pod panowaniem rosyjskiem.... Otóż nigdy nie było mniej, niż dziś, powodów, byśmy w podobnem mniemaniu utwierdzali te właśnie koła, za przyczyną których stosunki polsko-rosyjskie stają się z każdym dniem cięższe i bardziej nieznośne. Przeciwnie! Zależeć nam może raczej na tem, by wykazać mniej zaślepionym ludziom w Rosji, do czego może prowadzić polityka taka, jaka w ostatnich czasach była u nas stosowana. Jest rzeczą zrozumiałą, że nie mogę się rozpisywać o tem ani obszerniej, ani jaśniej, sądzę jednak, że powiedziałem dość, by skłonić naszych braci w Galicji do jak najgłębszego zastanowienia się nad tą sprawą i do pokierowania obchodem w ten sposób, by nie mógł on być zrozumiany jako przechylenie się ogółu Polaków w jakąkolwiek stronę.
Grunwald, mojem zdaniem, powinien być wielkiem, dostojnem i poważnem świętem narodowem o dwu obliczach, z których jedno zwraca się w przeszłość ze smutnemi na ustach słowy: nessun maggior dolore, — drugie patrzy w przyszłość z otuchą i wiarą, że dzieje narodu naszego nie zamknęły się jeszcze i że po chwilowym upadku musi nastąpić odrodzenie.
A droga do tego, to praca, to cnota publiczna, to wielka ofiarność, to rozniecanie ognisk oświaty dla ludu, przy których blasku:

....Brat pozna swego brata,
I wejdzie nieśmiertelność, jako anioł, w człowieka
I staniem ludem świata — ....


„Gazeta Warszawska“, r. 1910, nr. 155.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.