W nocy (Przerwa-Tetmajer, 1900)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Tytuł W nocy
Pochodzenie Poezye IV, cykl Wiersze różne
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1900
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
W NOCY
I.

Na niebie świecą gwiazdy: jedne przez mgłę mętno,
Inne jasno i zimno; jak szafir migoce
Wielki Syryusz i złota lśni Gwiazda Polarna.

Jestem sam — — serca mego dziwnie bije tętno — —
Zdaje mi się, że takie znam już dawno noce,
Dawno — — nim pierwsze roślin padły w ziemię ziarna...






II.

Jest coś, co duszę wprost z piersi wyrywa!...
Na niebie świecą mglistych gwiazd myryady,
Koło księżyca krąży złoto-blady
Ruch mgieł, jak puchy zdmuchnięte z przędziwa.

W górach wiatr. Wzdęta, olbrzymia chmur grzywa
To się podnosi, to nakształt kaskady
Potwornej spada, lub w skał kolumnady
Jak rozwełniona ława rzeki wpływa.

I wszystko, widne pod krysztalno-szarą
Gazą i w ciemnie błękitne wtopione:
Zda się swym własnym cieniem, własną marą...

I mnie się zdaje, że nie patrzę wzrokiem,
Lecz że me zmysły na przestrzeń rzucone
Są wichrem, światłem, błękitem, obłokiem...






III.

I gdy patrzę na niebo, dziwny w duszę moją
Spływa spokój i cisza... Zda mi się, że łono
Jakieś bezdenne ku mnie się zbliża, gdzie toną
Gwiazdy, w którego wnętrzu mgły i góry stoją.

Jestli to Bóg? Ta dziwna Powieść, którą roją
Od wieków wieków ludzie?... Ten Bóg, z utajoną
Wiecznie twarzą?... O którym tyle już prześniono,
Że więcej snów jest o Nim, niż gwiazd, co się roją?...

Dziwna, ogromna Powieść, Baśń, od której mdleje
Serce w piersiach... Bóg... Słowo jedno bez pojęcia,
Bóg, ku któremu rączki wznoszą się dziecięcia,

Który wytknął czas bytów i światów koleje...
Bóg — zwierciadło jeziora i burza powodzi —
Wieść święta, co się w gwiazdach w takie noce rodzi.






IV.

Kędyś w tę noc z łóżeczek patrzą w niebo dzieci — —
Widzę je, jak unoszą główki od poduszek;
Na szybach kwiaty z lodu, śniegu srebrny puszek,
A na niebie, za oknem, gwiazd tłum złoty świeci.

Bóg chodzi po niebiosach. Czasem anioł zleci,
Przemknie szybko i zniknie... Może którą z duszek
Niesie w górę?... Cyt!... Kładą na ustach paluszek,
Tam — anioł — płynie anioł w obłoków zamieci...

A ponad wszystkiem Bóg jest. Trzyma w ręku kwiaty,
Ale ich siać nie będzie, aż zima przeminie,
A teraz śnieg strzepuje z swej gwieździstej szaty,

I dmucha na obłoki i w róg księżyc winie,
I bawi się na niebie, lepiąc złote światy,
Które tuła po niebios błękitnej równinie.






V.

Świat cały się napełnia jakiemś życiem dziwnem,
Jakimś ruchem powietrznym, jakiemś dziwnem drganiem,
Czemś, co jest całej naszej naturze przeciwnem,

Lecz nie naturze ziemi. Zda się, jakby z łkaniem
I zawodzeniem wyszły ku gwiazdom pod bory,
Istot w epok praczasie wygasłych upiory.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Przerwa-Tetmajer.