Uparty chłopiec/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Janusz Korczak
Tytuł Uparty chłopiec
Podtytuł Życie Ludwika Pasteura
Wydawca Wydawnictwo J. Mortkowicza
Data wyd. 1938
Druk Drukarnia Naukowa Towarzystwa Wydawniczego
Miejsce wyd. Warszawa — Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
40.

Gospodarz na wsi jest bogaty. Ma krowy owce, konie, świnie i kury.
Nagle przychodzi zaraza, pomór. Bydło i drób mrą. Nędza. Dlaczego?
Są przeklęte łąki. Są zatrute pastwiska. Są zarażone góry. Dlaczego?
Co robić? Kto pomoże?
Jedną chorobę nazwali ludzie: wąglikiem. (Drugą: cholerą kur. Trzecią: różycą świń.)
Krew zwierząt chorych na zarazę robiła się czarna jak węgiel.
Były i inne nazwy tej choroby, ale jaka z tego pociecha, kiedy nikt nie umiał jej leczyć? Zaraza szerzyła się coraz więcej we Francji i na całym świecie.
W Ameryce padło miljon świń, w Rosji w jednym tylko okręgu Nowogrodu, padło 56.000 wołów, krów i baranów, zaraziło się od nich i umarło 528 ludzi.
Pasteur bierze się do roboty. Następuje nowych sześć lat pracy i walki.
Tylko sześć lat. Bo już znalazł drogę dla innych i dla siebie. Już zna zarazę.
Zna choroby motyla. Smarował liście morwy zarazkami, tak jak inni smarują chleb masłem. Wie, skąd się biorą przeklęte łąki. Wie, że są dwie różne choroby: i wąglik i zakażenie krwi.
Różne są żyjątka i różne zarazy.

Pasteur pisze do żony:
— Nie wiem kiedy przyjadę do Paryża. Nie mogę rzucić pracy. Przyślij 1000 franków, bo świnie drogo kosztują. Badam i robię doświadczenia.
Pasteur wie, że potrzebne są do życia: czyste powietrze, czysta woda i czysta trawa. Nie wolno zakopywać padliny, trzeba palić, żeby nie szerzyła zarazy.
Jeżeli już jest zaraza, trzeba szczepić oswojone żyjątka zdrowym zwierzętom, żeby były odporne, żeby nie zaraziły się i nie chorowały.
Wszystko jedno, czy choroba nazywa się wąglik czy czarna krew, czy nazwać ją zarazą czy epidemią, czy mówić: żyjątka, bakterie, mikroby czy drobnoustroje.
Jeszcze tylko sześć lat niezmordowanej pracy i Pasteur powie: Oto 25 baranów szczepionych, a oto 25 baranów nieszczepionych. Widzicie? Biorę szprycę. Widzicie?
Przeciwnicy nie chcą, żeby się udało.
Mówią:
— Zmieszaj mocno płyn z żyjątkami, bo na dole jest więcej zarazków.
— Dobrze, mieszam, widzicie?
— Ale bierzesz za mało zarazy. Zrób to samo z krowami.
Pasteur wie jaki będzie skutek. Jest pewien. Ale trzeba czekać cały miesiąc. Co będzie, jeśli próba niezupełnie się uda?

Ostatniej nocy przed próbą nie spał ani chwili.
Potem pani Pasteur napisała do dzieci:
— Radość jest u nas w domu i w pracowni. Cieszcie się, moje drogie dzieci. Szczepione zwierzęta są zdrowe. Tamte padły.

Ludzie pytają się:
— Dlaczego kura nie choruje na wąglik? Pasteur pracuje nad tym cały rok. I wie już, że można zarazić kurę, jeśli ją trzymać w zimnej wodzie.
Krew kury jest bardzo ciepła, a żyjątko wąglika tego nie lubi.
Zrobił nowe ważne odkrycie.
Przeciwnicy widzą, że nie dadzą mu rady.
— No tak. Ale Pasteur nie jest pierwszy. Było już przed nim szczepienie ospy. Uczony niemiecki Koch też hoduje zarazki.
No tak. We krwi chorych na wąglik, są żyjątka. Napisał już o tym Delafon (Delafą), kiedy Pasteur miał dopiero 15 lat, a Koch jeszcze się nie urodził.
Tak to prawda — Delafon widział te żyjątka, ale nic nie zrozumiał. Cóż więc z tego za pociecha, że widział?


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Goldszmit.