U wiecznych wrót tęsknicy/Słowo wstępne

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Romuald Minkiewicz
Tytuł U wiecznych wrót tęsknicy
Wydawca Kasa Przezorności i Pomocy Warszawskich Pomocników Księgarskich; Gebethner i Wolff
Data wyd. 1910
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator Romuald Minkiewicz
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SŁOWO WSTĘPNE.

»Życie dźwięczało w każdej ducha strunie,
Moc było słychać w każdym moim kroku«.

(Słowacki. Król-Duch).

Tematem i treścią książki niniejszej nie będzie analiza estetyczna form i środków wypowiadania się omawianych twórców, sposobów utrwalania poetyckiego ich wizji i budzenia w nas nastrojów i uczuć, odpowiedników własnych ich stanów duchowych.
Nie moja to rzecz i nie to mię nęci w obranych utworach mistrzowskich.
Lecz nie znajdziecie tu również i »psychologji« ich twórczości.
Uprzedzić o tem muszę, bowiem nie chciałbym sprawić przykrości zawodu.
Kłamać nie umiem, sobie ni innym.
A »psychologja« czyjejś twórczości kłamstwem by w ustach moich była.
Bowiem nie jest mi tajne, że zamkniętą jest dla nas na zawsze i niedostępną dziedzina pojawiania się następczego stanów twórczych w duszy jakiegoś twórcy, wiązania się ich wzajemnego w długie spojone ogniwa, wyświetlania się ich zarysów i wykrystalizowywania kształtów, uzewnętrznianych wreszcie w skończonej formie tworu. A przecie to jedynie byłoby psychologją jego twórczości.
Nie wiemy nawet, zali twórca sam zdołał uchwycić początek w czasie powstawania tych stanów w jego duszy?
Nie wiemy, zali uchwycić zdołał, co, jak, gdzie i kiedy determinowało w nim wiązanie się w ogniwa takich a nie innych z onych kłębiących się falą nawalną błysków, motywów i linji?
Obawiam się, że mechanizm pierwotny — sit venia verbo! — jego twórczości zamknięty jest i dla niego, najczęściej, o ile nie zawsze...
Dla mojej zaś duszy, dla mojej myśli jest i zostać musi — niestety! niestety! — zgoła niedostępny, zawarty na wieki siedmią pieczęci niemożności poznawczej[1].
O żadnym z największych nawet twórców — o Homerze, Dantem, Shakespearze, Goethem, Mickiewiczu i Słowackim, nic nikt dotąd w tej mierze nie powiedział, co naprawdęby psychologją ich twórczości było, bowiem poznanie jej, zbadanie i odtworzenie jest absolutnie niemożliwe.
Niemiłosiernie okrutny to fakt, ale tak jest, i być inaczej nie mogło i nie może.
Wszystko, co pod nazwą »psychologji twórczości« któregoś z tych poetów pisano, kłamstwem było, lub zasadniczem a przykrem nieporozumieniem, niedomyśleniem do końca.
Było świadomem lub nieświadomem mamieniem siebie i innych. Było bowiem zupełnie dowolną, nieraz może bardzo piękną, bardzo natchnioną lub w szaty naukowości odzianą, lecz zawsze dowolną konstrukcją. Nawet Wyspiański, sam twórca potężny, w rozmyślaniach nad Hamletem, nie Shakespearową jeno własną duszę twórczą wykazuje, nie Shakespearowego, jeno swego Hamleta psychologję rozwija. Tak jest, niestety, bowiem inaczej być nie mogło.
Kłamać sobie ni wam nie chcę i nie umiem. Wmyśleć się w to proszę otchłannem zgłębieniem możności poznawczych duszy człowieczej i przyjąć tę smutną prawdę, jak ja, pogodnie.
Przyjąć tę prawdę smutną proszę i otwarte jej wypowiedzenie wybaczyć.
I niechaj to was nie zrazi do otworzenia książki mojej.
Może nie mniej tam znajdziecie, niż znaleźć chcieliście...
Może to, co w niej znajdziecie, bardziej jest oryginalne, niżeście sądzili...
Daję to jedynie, co dać było w mej mocy.
Daję to, co dla mnie w utworach trzech tych poetów najdroższe jest i najwyższe, co mię w nich uderza, zachwyca i boli.
Mówią to, sądzę, tytuły rozdziałów.
Lecz to, co daję, jest w tych utworach: nie w domniemanych, niedostępnych mi bezpośrednio stanach duchowych twórców, lecz w objektywnie, realnie istniejących tworach, w tem żywem, dźwięczącem, rzuconem w przestwór słowie człowieczem.
Nie krytyk, nie esteta-fachowiec, nie suchy jeno myśliciel, człowiek jestem, z duszą, sercem, myślą i wolą.
Szukam człowieka i piękna spełnej prawdy jego.
Szukając zaś piękna człowieka i prawdy jego, kłamać wobec człowieka nie mogę.
To, co daję z tych utworów, naprawdę jest w nich, i prawdą w nich być musi.
Co?... obaczcie sami.

R. Minkiewicz.
Paryż, w październiku r. 1908.





  1. Wypowiedziałem się niedawno zasadniczo w tej mierze, acz w zupełnie innej kwestji w pracy mej: Próba analizy instynktu (wstęp, do niesłusznie t. zw. psychologji porównawczej).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Romuald Minkiewicz.