Wioska tam w dole — tam w dole!
Wśród drzew kościołek jak kwiatek.
Płynie po kłosach przez pole
Wiatr, wraz z odgłosem kołatek.
Gromadka dziéwcząt wesoła,
Taneczne zatacza koła, Wśród sianożęci,
Ponad krynicy kryształem...
— Dumając w przepaść patrzałem, I wciąż mię w nią coś nęci.
Tam znowu w mgłach majaczeje
Puszcza w zaklęsłym parowie.
Skrada się strzelec przez knieję,
Spostrzegł, że lecą orłowie —
Świsnęła kula złowroga —
I oto, z pod stóp już Boga, Na ziemię pchnięci,
Padają gromu postrzałem...
— Dumając w przepaść patrzałem, I wciąż mię w nią coś nęci.
Tam potok srebrzystą szyję
Ku wiotkiéj wygina tęczy.
Co? co? rozpacznie się wije —
Wyraźnie skarży się, jęczy?
Nie lepiéjż tobie nieboże
Co tchu w bezdenne wpaść morze, I w niepamięci
Zatonąć z życiem twém całém?...
— Dumając w przepaść patrzałem, I wciąż mię w nią coś nęci.
Cmentarz! o! cmentarz nad drogą
W piołunów kępy obrasta!
Jakże jest cicho, jak błogo
Wśród tego umarłych miasta!
Jakże szczęśliwi tam ludzie!
Śpią już, nie myśląc o trudzie, Snem wiecznym zdjęci,
Pod prześciéradłem swém białém...
— Dumając w przepaść patrzałem, I wciąż mię w nią coś nęci.
A! to ty? przy mnie? O! do mnie!
Z twych skrzydeł rajskich szelestem —
O! zaraz — Niech oprzytomnię —
Tak, tak, już sobą znów jestem —
Ni tęsknię, ni się już boję —
W oczy wpatrzyłem się twoje, I w niebowzięci
Lecim przestworzem wspaniałem,
— Dumając w przepaść patrzałem, Lecz już mnie w nią nie nęci.