Tuberozy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Edward Słoński
Tytuł Tuberozy
Pochodzenie Wiśniowy sad
cykl Napoiłem cię piołunem...
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze „Nowina”
Data wyd. 1918
Druk Piotr Laskauer
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały cykl
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
TUBEROZY
1

Rzuciłaś na mnie o świcie
więdnących tuberoz pęk;
miłości szał miałaś w oczach,
przeczucie śmierci i lęk.

Rzuciłaś na mnie o świcie
kochania i śmierci czar...
W upojonej woni tuberoz
palił mnie oczu twych żar.


Sączyły się słodkie jady,
kamieniał na twarzach lęk...
...Rzuciłaś na mnie o świcie
więdnących tuberoz pęk.


2

I spadły kwiaty więdnące,
jak białych motyli rój,
na szarą moją codzienność,
na krwawy mój pot i znój.

I spadły kwiaty więdnące
trującą wonią, jak czad,
na młodość moją bez szałów,
na starość moją bez lat.

Zatoczył się, zawirował
dokoła nas cały świat —

te kwiaty miały w kielichach
ust twoich słodycz i jad.

W tych kwiatach był twoich oczu
liliowy płomień i żar,
z tych kwiatów spływał powoli
kochania i śmierci czar.


3

Pod sercem swojem nie czułem
krwi wrzącej twojego ciała,
tyś nigdy w mojem objęciu
w dreszczu rozkoszy nie mdlała.

Nie kładłem ust rozpalonych
na bioder tych białość cudną,
sen tylko miałem o tobie
i dziś mi zapomnieć trudno.


Więc wciąż pamiętam, jak jawę,
ten sen — i wciąż mi jest smutno
i pachną mi tuberozy
słodyczą dziwnie okrutną.

I woła mnie coś do ciebie,
i woła mnie i odpycha...
Czai się rozkosz bolesna
na dnie kwietnego kielicha.


4

Śmiertelna słodycz twych ust
pachnie, jak kwiat tuberozy,
pełno w niej żaru i krwi,
bolesnej żądzy i grozy.

Śmiertelna słodycz twych ust
upaja trującym czadem,

płomieniem wżera się w krew,
do mózgu wsysa się jadem.

Śmiertelna słodycz twych ust
do ust mych zwolna się sączy...
Nie odchodź! Niech cały świat
w tym pocałunku się skończy!


5

I nagle dzień się rozwidnił,
pierzchł szał i rozwiał się lęk,
tylko na pustej pościeli
pozostał tuberoz pęk.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edward Słoński (syn).