Tako rzecze Zaratustra/O sławnych mędrcach

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Friedrich Nietzsche
Tytuł O sławnych mędrcach
Pochodzenie Tako rzecze Zaratustra
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze „Ignis” S. A.
Wydanie nowe
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Toruń, Warszawa, Siedlce
Tłumacz Wacław Berent
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część druga
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

O SŁAWNYCH MĘDRCACH

Ludowi służyliście i ludu przesądom, mędrcy wy wszyscy sławni! — nie zaś prawdzie! I za to właśnie hołdowano wam w pokorze.
I dlatego też cierpiano i waszą niewiarę, gdyż była ona wybiegiem i wykrętem w stronę ludu. Tak pan niewolnikom swoim na niejedno zezwala i raduje się jeszcze ich zuchwalstwu.
Lecz kto przez lud nienawidzony bywa, jak wilk przez psy: oto duch wolny, ten wróg pęt, nieczołobitnik ten, ów po lasach mieszkający.
Jego z kryjówek przepędzać — to nazywało się u ludu zawsze „mieć poczucie sprawiedliwości“: przeciw niemu szczuł on zawsze swe psy o najostrzejszych zębach.
„Gdyż prawda jest: skoro lud jest przecie! Biada, biada szukającym!“ — tak oto rozbrzmiewało z dawien dawna.
Ludowi swemu chcecie wywalczyć słuszność dla jego uwielbień: to było waszą „wolą prawdy“, mędrcowie wy sławni!
A serce wasze mawiało zawsze do siebie: „z ludu pochodzę, stamtąd też i głos Boga mnie dochodzi“.
Oporni a roztropni, na podobieństwo osła, byliście mi zawsze jako ludu orędownicy.
Zaś niejeden możny, co dobrze z ludem wychodzić pragnął, zaprzęgał przed swe rumaki jeszcze i — osiołka, mędrca sławnego.
I oto pragnę, mędrcy wy sławni, abyście nareszcie skórę lwa precz z siebie zrzucili!
Barwne futro zwierza drapieżnego, oraz kudły badacza, poszukiwacza, zdobywcy!
Och, ażebym ja w waszą „prawdziwość“ uwierzyć miał, musielibyście mi wprzódy zniszczyć swą żądzę uwielbień.
Prawdziwy: — tak oto zwę tego, który na bezbożną pustynię idzie i kruszy swe serce żądne uwielbień.
Z żółtych piasków, z pod słonecznej spiekoty spoziera i on wprawdzie, spragniony, w stronę żródłopłynnych ogrójców, gdzie żywe twory spoczywają pod cieniami drzew.
Lecz pragnienie nie skusi go nigdy, ażeby się zrównał z tymi opieszałymi: bo gdzie oazy, tam są i bożyszcz posągi.
Zgłodniałą, przemoc czyniącą, samotną i bezbożną: lwia wola taką widzieć się pragnie.
Wyzbyta ze szczęścia pachołków, wyzwolona od bogów i bogomolstwa, nieustraszona i straszliwa, wielka a samotna: taka jest wola prawdziwego.
Na pustyni przebywały z dawien dawna rzetelne duchy wolne, jako pustyni władcy: lecz po miastach mieszkają dobrze odkarmiani mędrcy sławni, — zwierzęta pociągowe.
Jakoż zawsze ciągną oni, niby osły — ludu taczkę!
Nie przeto powiadam, abym im za to złorzeczył: wszakże służebnymi i zaprzęgowymi pozostają mi oni mimo wszystko, nawet wówczas, gdy ich uprząż od złota połyskuje.
Dobra to bywała nieraz służba i ceny swej warta. Gdyż tak mówi cnota: „skoro masz być sługą, szukajże takiego, komu twa służba największą przyniesie korzyść!
„Duch i cnota twego pana winny wzrastać przez to, że tyś jest jego sługą: tak oto wzrastasz i sam wraz z jego duchem i cnotą!“
I zaprawdę, wy sławni mędrcowie, wy ludu sługi! Wyście wzrośli ludu duchem i cnotą — a lud przez was wzrastał! Temi słowy godność wam świadczę!
Lecz ludem jesteście mi nawet w cnotach swoich, ludem z głupawemi oczyma, ludem, nie wiedzącym, czem jest duch!
Duch jest życiem, co się sam w życie wrzyna: we własnej męce mnoży on swą wiedzę, — czyście wiedzieli już o tem?
Zaś szczęściem ducha jest: namaszczonym być i uświęconym łzami na zwierzę ofiarne, — czyście wiedzieli już o tem?
I ślepota ślepca, i jego szukanie, i błąkanie omackiem winny świadczyć o potędze słońca, w które wejrzał, — czyście wiedzieli już o tem?
Górami winien poznający uczyć się budować! Zbyt mało to, że duch góry z posad porusza, — czyście wiedzieli już o tem?
Wy znacie zaledwie ducha błyski: lecz nie widzicie kowadła, którem on zasię jest, oraz okrucieństwa jego młotu!
Zaprawdę, obca wam jest duma ducha! Lecz tembardziej nie znieślibyście skromności ducha, gdyby ona przemówić zechciała!
I nigdy jeszcze nie wolno wam było rzucić ducha w jamę śniegową: nie jesteście na to dosyć gorący! Przeto obce wam są też jego chłodu oczarowania.
A we wszystkiem zbyt poufale obcujecie mi z duchem; a z mądrości czynicie często przytułek i szpital dla złych poetów.
Orłami nie jesteście: przeto nie zaznaliście i szczęścia w przerażeniu ducha. A kto orłem nie jest, nad przepaściami spoczywać nie powinien.
Jesteście mi letni: lecz zimny jest prąd głębokiego poznania. Jak lód mroźne bywają najgłębsze studnie ducha: orzeźwienie cudowne dla dłoni gorących a czynnych.
Czcigodnie stoicie mi oto tutaj, sztywno i z wyprostowanym karkiem, mędrcy wy sławni! — was żaden silny wicher i wola silna nie porywa.
Czyście nie widzieli nigdy żagla, jak po morzu sunie: uwypuklon w napięciu i drżący od niepohamowania wichrowego pędu?
Niczem żagiel drżący od niepohamowania ducha, ponosi się ma mądrość po morzu — dzika ma mądrość!
Lecz wy ludu sługi, sławni wy mędrcy, — jakżebyście zdołali za mną podążyć! —

Tako rzecze Zaratustra.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Fryderyk Nietzsche i tłumacza: Wacław Berent.