Tłomacz do Teofrasta

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Buława
Tytuł Tłomacz do Teofrasta
Pochodzenie Niektóre pieśni Piotra Corneliusa w zbiorze Piołuny
Wydawca Jana Ignacego Kraszewskiego
Data wyd. 1869
Druk J. I. Kraszewski
Miejsce wyd. Drezno
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały cykl
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Tłomacz do Teofrasta.
(Zamiast Przedmowy.)

Zdziwisz się szanowny Teofraście że ci te pieśni, w dzisiejszéj chwili przynoszę — i spytasz jak do nich przychodzę? Tak, jak do polnych kwiatów spotkanych na drodze życia, niewiedzących o woni o woni swojéj, a często strojniejszych od Salomona. Autorem pieśni których wiązankę pragnęliśmy jako jeden z piękniejszych pomników nowoczesnéj liry erotycznéj Niemieckiéj, przyswoić ojczystéj literaturze, jest imiennik i synowiec słynnego niedawno zgasłego malarza, poeta-muzyk. Jako poeta autorem tych pieni i innych kompendjów lirycznych i krytycznych — tłomaczem Kaldorona i Mickiewicza, mianowicie Sonetów Krymskich będących pod prasą a podobno Lilli Wenedy i Nocy letniéj. Jako muzyk autorem oper „Cyd” i, Cérulik Bagdadzki i wielu utworów drobniejszéj formy, w kierunku nowoczésnej muzyki. Poniższe przełożyliśmy z pewną lubością i orzeźwieniem myśli, i jako takie oddajemy czytelnikom. Mają one na tle niebieskiem miłości chrześciańskiéj i na tle ziemskiém milości ludzkiej[1] pewien powiewny humor uczucia, swobodę Anakreonta i dowcip Mirzy Szafy — uśmiech Goethego i łzę Szyllera, nieustąpią uczuciu bolesnemu Hejnego a niemają jego skandalów, chwilami też przypominają namiętny nastrój miłośnych pień Salomonowych. Na dur i moll ich dźwięków, złożyła się prawda uczucia i koloryt ognistéj młodości, co w szybkim prądzie ledwo potrąca o tamy życia. I smętnie uśmiechnięte scherzando, i ciche szafirowe, z porohów spadłe, a po głębiach już spokojnie sunące allegro; znać że z ożenienia muzyki z poezyą powstały: a jeźli zranione życiem zajdą chwilowo łzą lub chmurką popielatą, to jeszcze swobodne i żwawe uginają się pod ciężarami życia jak świegotliwe grupy dzieciątek Rubensa czy Albana pod festonami dźwiganych winogron i kwiatów... Bo téż rano było w duszy co je wydała by późniéj niejedno przeboleć. Nie dziwi nas helleńska bezchmurność horyzontu tych pieśni, nieuczonych jak szczebiotanie ptasząt i woń konwalii, kluczem do tego swoboda i niepodległość ojczyzny śpiewaka. — Tu wielka ich i żywotna od naszéj różnica. — Ale chwała bądź pieśni polskiej że znać w niéj każde szarpnięcie ukrzyżowanéj matki, każdy grom co przez nią uderza w jéj synów, kiedy, jéj śnieżne stopy przykuwają do dróg postępu! Dokąd ona w łańcuchach pieśń jéj inną być niemoże i niepowinna, bo nie byłaby polską gdyby była inną jak jéj być przykazali jéj nieśmiertelni duchem choć ciałem zmarli prorocy! Ona grzmotem przeszłości narodu po Tatrach się toczącym niech budzi znużonych, a tęcza z łez wspólnych nad przestrzeniami pobojowisk odbita na niebiebie historyi i sztuki niech będzie łukiem przymierza — z przyszłością!!!
Zrękowiny sztuki włoskiéj z niemiecką utworzył (według swego ideału) ostatni obydwóch spadkobierca, mistrz Owerbeck. Sztuka polska niewypełniona dotąd stoi samotna — bo jéj hasłem nie jest by wedle słów Szyllera zamarło w życiu co ma ożyć w pieśni, ale wręcz przeciwnie: by się zerwało do życia, zakwitło i zrodziło w niém wszelkie dobro, prawda i piękno — to, co ożyło w pieśni. Niedługo, może jeszcze przed schyłkiem naszego stólecia przekonają się o tém ludy europejskie, które przyjdą czerpać w skarbcu literatury i poezyi polskiéj czuwającemi nad czuwającémi. Jeżeli ci mój Teofraście te próbki moje będę miłemi, powiem ci, że niemi myślę poczęć szereg różnych tłomaczeń z obcych literatur, a temi kilką rysami których wyrzekłem co czuję, oplotłem tylko małą winietę dokoła tych młodych pieśni.
Tymczasem w tym smętnym pochodzie ku przyszłości, pełnym piania kurów Piłatowych, i bujających na krwawym ugorze bodiaków z których każdy z swego miejsca szerokiemi gałęźmi drogoskaz prawdy udaje; podajemy wam tych kilka piosnek świeżych jak winnne liście wkoło kolumn Arquy przy domu Petrarki; by niemi uwieńczyć czar goryczy którą do dna spełnić rozkoszą żołnierzom ideału i dziedzicom cierniowéj korony!

Fryburg (w Briésgau) 1868.






  1. Mówiemy o całości. Patrz Lieder v. Peter Cornelius. Sonettenkranz. Pesth.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.