Przejdź do zawartości

Sylwety emigracyjne/Słówko wstępne

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor T. T. Jeż
Tytuł Sylwety emigracyjne
Wydawca „Słowo Polskie“
Data wyd. 1904
Druk Drukarnia „Słowa Polskiego“
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron




SŁÓWKO WSTĘPNE.


Pół wieku z górą minęło od momentu, w którym Polska częściowo i ułamkowo prawo głosu odzyskała. Przed r. 1848 głucha, martwa panowała w niej cisza, śród której o życiu narodowem świadczyły rozlegające się brzęki kajdan, przeciskające się przez mury więzień jęki ofiar, oraz powtarzające się od czasu do czasu widowiska egzekucyj, wyroków, wydawanych przez „sądy krzywoprzysiężne“. Umysłowe i polityczne życie wygasło było w granicach dawnej polskiej Rzeczypospolitej: przeniosło się do krajów, użyczających gościnności zbrodniarzom, ściganym za miłowanie cnoty i domaganie się sprawiedliwości. Gościnności tego rodzaju doznało we Francyi, Anglii, Belgii, Szwajcaryi polityczne z r. 1831 wychodźctwo polskie.
Po upadku powstania listopadowego, wysłała Polska na Zachód czoło narodu — wszystko, co w szeregach ludności swojej najlepszego i najdostojniejszego pod moralnym i umysłowym, na miłości Ojczyzny opartym, posiadała względem. Europę zalały polskie narodowe sławy i polskie narodowe cnoty, reprezentowane przez doletnie powagi i z ław szkolnych młodzież, przez dostojników wysokich i tę gromadę szarą, co działa moskiewskie „czarnemi od pługa zdobywała rękami“. Całe to wychodźctwo, żyjąc i oddychając ojczyzną, a przystosowując się do środowiska, w którem przebywało, urabiało się na modłę oryginalną, zasługującą na to, ażeby się z nią zapoznać.
Zapoznać się z nią należy nie dla samej ciekawości tylko. Doba emigracyjna polska, objęta latami 1831 i 1864, jest ważną w dziejach Polski epoką — epoką w której się na pół dokonało, poczęte na sejmie czteroletnim, sankcyonowane przez powstanie Kościuszkowskie, narodu szlacheckiego przeobrażanie się demokratyczne.
Przeobrażenie to nie tak dokonanem zostało, ażeby nic do życzenia nie pozostawiało.
Niestety!... Na razie i później zachodziły przeszkody, jeżeli nie niemożliwe, to bardzo do usunięcia trudne. Działalność emigracji z r. 1831 na tem głównie polegała i tem się wielce zasłużyła, że przeszkody te wykazała wyraźnie. Dzieło jej — powstanie styczniowe — podkopało je, podważyło, lecz ich usunąć całkowicie nie zdołało... Przeszkód onych usuwanie przejęli krajowcy w zakresie — w jednej z dzielnic rozczłonkowanej ojczyzny naszej bardziej, w drugiej mniej, w trzeciej jeszcze mniej ograniczonym, nigdzie atoli na gruncie polskim z tą swobodą, jakiej prowadzenie sprawy podobnej wymaga. Nie tylko to, ale podkopanie owo przez nas przeszkód wywołało ze strony mocarstw zaborczych potęgowanie sposobów, ograniczających swobodę działalności polskiej. Sposoby te, mające na celu nie gnębienie już, ale wprost eksterminacyę — wyrwanie z gruntu ojczystego z korzeniem żywiołu polskiego, nastawiły się w czasach ostatnich tak groźnie, że budzić się musi, co do wytrzymałości naszej odpornej, wątpliwość. Wątpliwość nie ta trwożna, co ręce opuszcza i na wolę losów się zdaje, ale ta, którą wywołuje przezorność (la politique c’est la prévoyance), nakazująca zawczasu formować i wzmacniać rezerwy. Sądząc po napinaniu się forsownem Moskwy i Prus w moskwiczeniu i niemczeniu nas, oraz po austryaczeniu się majstrów od przefarbowywania patryotyzmu i demokratyzmu w przezwanej Galicyą jednej z bardzo ważnych Polski dawnej dzielnic, ręczyć nie można, że emigracya nie stanie się niebawem ponownie, jak po r. 1831, tą rezerwą, o którą się oprze polityczne Polski życie. Warto się przeto bliżej z fizyonomią jej zapoznać.
Emigracya z r. 1831 uważaną być już może za wygasłą. Z uczestników powstania listopadowego najmłodsi, przy życiu jeszcze pozostający, dźwigają obecnie (1902 r.) na grzbietach po lat najmniej dziewięćdziesiąt. Dziewięćdziesięcioletni starce na palcach w społeczeństwie każdem liczyć się dają. Nie wielu już znajduje się i takich, co ich, jeżeli nie wszystkich, to niektórych, znali osobiście i we wspomnieniach te do przeszłości naszej dziejowej należące postacie przechowują.
Pamiętnej emigracyi owej członkowie zaznaczyli się jedni na polu działalności naukowej, literackiej, politycznej, drudzy jako typy charakterystyczne, znamionujące wpływy pod jakimi wzrośli, warunki w jakich się wychowali. Masy szeregowe i kadry oficerstwa niższego składały się z rówieśników Mickiewicza, co „widzieli“ rok, zwany przez lud „rokiem urodzaju“, przez żołnierzy „rokiem wojny“.
Jako przewodnicy z kraju wyszli z nimi po większej części napoleoniści, legioniści, śród których się i Kościuszkowie zdarzali. Ludzi tych to przedewszystkiem cechowało i od pokolenia Polaków z ostatniej wieku XIX. ćwierci różniło, że silnie i bezwzględnie w wyzwolenie Polski orężem wierzyli.
Dzieliły ich przekonania społeczno-polityczne: jedni hołdowali Polsce szlacheckiej i walkę o nią upatrywali na drodze dyplomatycznej; drudzy polegali na demokratyzującej narody rewolucyi, jako na środku, mającym w społecznych i politycznych stosunkach sprowadzić wolność, równość i braterstwo. Wytworzyły się stąd dwa stronnictwa: arystokratyczne i demokratyczne — pierwsze zwane Trzeci Maj, albo Hotel Lambert, drugie Towarzystwo demokratyczne polskie. Różniły się one zasadniczo, nie różniły się celowo: do jednego i tego samego celu, do niepodległości Polski, nie jednakiemi podążając drogami. Pomiędzy niemi istniało stronnictwo pośrednie, noszące nazwę Zjednoczenia, przyjmujące zasady demokratyczne, nie odrzucające dróg dyplomatycznych. Obok tych większych stronnictw kilka pomniejszych wiodło żywot niegłośny, z wyjątkiem towianizmu, któremu rozgłos nadał Mickiewicz, pociągnąwszy za sobą kilka osobistości wybitniejszych i garstkę wyznawców. Każde z nich w łonie swojem posiadało ludzi zacnych w większości i pewien procent filutów, normalnych i narwańców, zwyczajnych i typowych.
W tłumie tym sporo osobników znałam osobiście. Tych, co mi się pod pióro nawiną, wezmę za przedmiot „Sylwet“. Może uda mi się nietylko niejedno nazwisko od wpadnięcia do rzeki Lety uchronić, ale i przyszłemu emigracyi polskiej z r. 1831 historykowi cokolwiek zaznajomienie się z jej fizyognomią ułatwić.
Nim jednak do tej ochronnej przystąpię operacyi, rzec winienem słów kilka o szerzonych o emigracyi z r. 1831 zdaniach i zarzutach rozmaitych. Są pomiędzy nimi słuszne, ale są i takie, co się bez rzeczywistej rozpowszechniły racyi, są jeszcze i takie, którym nieprawdy zarzucić nie można, prawda zaś jest tak naturalnym i koniecznym objawem, że wypowiadanie jej w postaci zarzutu świadczy o nierozumieniu rzeczy przez tych, co zarzuty czynią.
Wspomnę o niektórych.
Naprzykład: kłótnictwo stronnicze.
Zarzut ów w obiegu znajduje się obecnie jeszcze, kiedy kłótnictwo rzekome emigracyjne — jakże blado, jak łagodnie wygląda wobec tej, na mniej więcej zasadniczem polu toczonej ustawicznie szermierki, której teatrem jest dawnej Rzeczypospolitej dzielnica, co się dostała państwu, które zbieg okoliczności zniewolił nadać jej swobodę dyskutowania w materyi społecznej i politycznej! W innej dzielnicy, mimo mocne swobody zwężanie, dyskutowanie, raczejby na zarzut kłótnictwa, niż w dawnej emigracyi, zasługiwało. W jednym jeno Polski dziale bardziej jeszcze niż dwa inne przez złą dotkniętym wolę, nie zdarzają się spory na polu spraw publicznych. Panuje tam we względzie tym zgoda absolutna, świadcząca, że byle jaka we względzie wyrażania myśli swoboda wytwarza stronnictwa, pomiędzy któremi powstają spory o zasady, przekonania, poglądy, o sposoby stosowania zasad i przekonań do praktyki i o różne inne mniej godziwe rzeczy. Zapobiega temu jedynie niewola bezwzględna, taka jak ta, która w Rosyi panuje. W krajach wolnością się cieszących, w Anglii, Francyi, Belgii, w państwach Skandynawskich, Szwajcaryi, we Włoszech, w Stanach Zjednoczonych Ameryki półn. zawzięte odbywają się... „kłótnie“ (?).
Zarzut — niezarzut — jeszcze jeden wyjaśnienia się domaga. W mniemaniu gdzieniektórych na uznanie on zasługuje. Jest nim: mistycyzm.
Mistycyzm stanowi ogólne wszystkich wierzeń religijnych, z objawienia wyszłych i duchowo ukształtowanych, podłoże. Stan jego w duszy tak pojedynczego jak zbiorowego osobnika, bywa czynny albo bierny. Bierny, a nie znajdujący się w zależności od tych i innych Polski zaborów, czyniąc religię podnietą i regulatorką moralności, wskazując drogę cnoty, na której dla Polaka przodują obowiązki względem ojczyzny. Taką religię większość ogromna wychodźctwa polskiego w r. 1831 wyznawała. Odpowiadało jej podłoże mistyczne, łagodne, wyrozumiałe, nie trącące żadną doktryną osobliwą, nie segregujące emigrantów na katolików, protestantów, prawosławnych, żydów, mahometan.
Z ogółu wydzieliła się garstka, która nań odblask mistyczny rzuciła dla tego, że wśród niej blaskiem wielkim, mistycznym świeciła ogromna Mickiewicza postać. Ale to się w ciasnem zamykało kółku — w kółku „wybrańców ducha“ (Mickiewicz, Słowacki, Goszczyński, Rettel, Wrotnowski i in.), które stało odosobnione. Nie wywierało ono wpływu, nie wzbudzało spółczucia. Świadczy o tem owoczesna publicystyka emigracyjna; świadczy obojętność, z jaką emigracya przyjęła wezwanie Mickiewicza do formowania w r. 1848 legionu polskiego we Włoszech. Legion się sformował i przy obronie Rzymu przeciwko Francuzom odznaczył, ale pod dowództwem Fiałkowskiego.
Mistycyzm nie miał ani jako doktryna, ani jako czynnik polityczny, powodzenia. Ogół się w tym nie pogarnął kierunku. Większość ogromna prostej, katechizmowej ojców trzymała się wiary; wśród niej przerzucali się, jak w każdem ludzkiem zbiorowisku, fanatycy, obojętni, wolnomyślni. Mistycyzm doktrynerski, formalny, na niwie emigracyjnej wykwitły, po za urzędowym, który spowodował zawiązanie zakonu Zmartwychwstańców, na dwa rozpadał się rodzaje: na nielicznych wyznawców Towianizmu“ i jeszcze mniej licznych wyznawców, założonej przez Ludwika Królikowskiego, Polski Chrystusowej“.
Nie!... Ani o kłótnictwo, ani o mistycyzm Emigracyi polskiej z r. 1831 na seryo się pomawiać nie godzi. Była ona czem być mogła i musiała: grunt polski, zabarwienie cudzoziemskie — francuskie we Francyi, angielskie w Anglii etc. Na tle takiem uwydatniały się powstania pojedyncze, nacechowane tem indywidualizmu piętnem, co znamionuje właściwości osobistościowe, mniej więcej charakterystyczne, mniej więcej oryginalne, urabiające typy poważne, spokojne, ruchliwe, zabawne, dziwaczne, nadające się do galeryi sylwet. Spróbuję wizerunków dziadów pokolenia obecnego nakreślić tyle, ile mogę. Uprzedzam jeno czytelników łaskawych, że modele czerpać będę w obozie — po większej części — demokratycznym, w którym sam parvula pars zaszczyt być miałem.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zygmunt Miłkowski.