Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 328.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

by może umarł od żalu, gdyby nie wypadek, który się nam zdarzył na drodze. Kiedy dojeżdżamy do Felsztyna, prosi mnie Ołtarzowski, abyśmy z Chyrowa skręcili na prawo do Kalwaryi, — może-by mu pacierz odmówiony w cudowném miejscu, przyniósł ulgi cokolwiek. Wstąpiliśmy. Ale ku wielkiemu zdziwieniu mojemu, pierwszą osobą którąśmy na górze zdybali, był ów pielgrzym, znajomy mi z Kochawiny. Ucieszyło mnie mocno to niespodziewane zdybanie, — raz dla mnie samego, który się z nim nie pożegnałem, a powtóre dla mego przyjaciela, któremu obcowanie z takim świątobliwym mężem, tylko upragnioném być mogło lekarstwem. Poznali się, przystali jakoś do siebie i przez kilka dni ani na krok się nie opuszczali.
We cztery tygodnie potém widzieć można było dwóch pielgrzymów wychodzących z opustoszałego dworku w Bukowie, w daleką drogę do Rzymu. Obadwa razem wyszli, razem byli na Zmartwychwstaniu Pańskiém w Rzymie, razem zwiedzali potém wiele miejsc świętych we Włoszech i razem poszli przez