Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 310.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ski, albo co córka zarobiła szyjąc bieliznę i białogłowskie suknie. A powiadają, że miał kiedyś pańską fortunę!
— Hm! przecież przed dwoma laty miał jeszcze u Starosty dwadzieścia tysięcy.
— Niewiem ja pewnie, ale snać nic nie miał, bo co kto miał u Starosty, to mu z tego ani jeden szeląg nie przepadł.
— I jakżeż? zostawili go ci panowie tak w nędzy i ani nawet od głodu nie ochronili?
— Już ja panie tego niewiem tak doskonale, ale podobno coś się tam pokazało na niego przed Panem Starostą, że go potém ani na oczy widzieć nie chciał.
— No! to się dorobił pięknego końca! — mruknąłem przed siebie.
— Czy Waszmość Pan jesteś jaki krewny Pana Pułkownika, albo może powinowaty? — zapytał ekonom.
— Nie, ja tylko tak.... znajomy. Szczęść Boże przy pracy. Héj! nawracaj do Stryja.
Kiedym powrócił, już zmrok zapadał. Kazałem zajechać w gospodę i otworzyć sobie jaką kwaterę, ale daremnie. Zkądby tam