Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 290.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie wstępował na życiu, ze szlachtą rzadko się stykał, bo krzykliwa i do jedzenia siłuje, a on spokój lubił i od lat szesnastu mięsa nie miał w swych ustach. Bardzo mnie pociągnął do siebie ten pielgrzym.
Zaprosiłem go tedy do siebie, i po wieczornych modlitwach długo w noc rozmawialiśmy z sobą. Na drugi dzień rano do pierwszéj mszy on grał na organach, a ja do niéj służyłem, potém modliliśmy się przed cudownym obrazem, — a kiedy się kościół zaczął bardzo napełniać, a do summy jeszcze było daleko, wyszliśmy obadwa w dziedziniec i usiadłszy pod drzewem przypatrywaliśmy się różnemu ludowi i szlachcie, przybywającym na summę i rozmawialiśmy o świętych rzeczach. I różny to bardzo był tłum tych ludzi cisnących się w to miejsce, w którém w obliczu Boga tylko przymioty duszy i modlitwa czynią pomiędzy nimi różnicę. Tu kilku chłopów Rusinów w świątecznych długich opończach i czapkach baranich suną na przodzie, za nimi grono kobiet i dziewcząt, w granatowych przyjaciółkach i kaftanikach, daléj żebrak z torbami wlecze