Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 255.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mów-że, proszę ciebie, a tak otwarcie jakby przed własnym ojcem.
— Widzę ja w prawdzie, że się wszystko złe na mnie sprzysięgło i że już nawet i najlepsze środki, jakich ku mojemu celowi używam, tylko się jeszcze na moją szkodę obracają i na tém większe zmartwienie.... ale przecie ja jeszcze nie tracę nadziei. Pomimo tak ciężkich ciosów, jakie mnie świeżo dotknęły, jeszczem całkiem nie upadł i jeszcze będę tentował! Albo zginę, albo Anulkę dostanę, bo bez niéj nie ma już dla mnie życia na tym świecie.
— To wszystko dobrze, — odpowiedziałem, — ale cóż poczniesz teraz?
— Co pocznę? pojadę do Sielnicy do Pana Pisarza i opowiem mu wszystko. Przecie jest krewny pani Ostrowskiéj, a kat by albo sam djabeł był, gdyby w tak krytycznym terminie jéj nic nie pomógł. Ta to Ostrowski, kiedy się obaczy, to tam pozabija te biedne kobiety! Więc kiedy będę miał pana Pisarza po sobie, a już innéj rady na to nie będzie, to gdybym miał aż szlachtę sąsiednią zebrać i na Błonie uderzyć, to uderzę, a Anulkę wydrę z gar-