Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 248.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem nadjechali ku karczmie, która była o kilkanaście kroków od gościńca i na drodze stanęli a jeden z nich z konia zlazł i puścił się prosto do karczmy. Węgrzynek téż w tym momencie przy drzwiach stanął a skoro ów hultaj we drzwi wszedł, ten go téż zaraz jedną za kark, a drugą pięścią w gębę i krzyknął:
— Milcz, drabie! bo jak jeno głos z siebie dasz, to cię zaraz zakłuję!
Hultaj ów srodze się zląkł, bo ani wiedział jako sam wpadł w półapkę, tedy ja do niego:
— A co tam we dworze?
— Nic panie, — pan Pułkownik leży w łóżku, bo zbity, panna także się położyła, tylko pani chodzi i opatruje ich.
— A ty coś zacz?
— Ja kozak Wielmożny Panie.
— A czyj?
— Pana Starosty.
— A zkądżeś się tu wziął?
— Pan Pułkownik nas zmówił i po talarze nam dał, abyśmy poszli wyparować Ichmościów z Błonia.