Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 239.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiedziałem ja to, — rzeknie mi Ołtarzowski, rozbierając się, — że Pułkownik dziś nie przyjedzie. Gdzież to? po dwudniowym poście dziś się dopiéro lusztyk zaczyna u pana Starosty, a jakiż by to lusztyk był, żeby na nim Ostrowskiego nie było?
— To już daremna panie Bracie, — odpowiedziałem, — choćby i tydzień przyszło nam tu zaczekać, to zaczekamy, bo to jest culmen sprawy naszéj; daléj nie można odwlekać.
— Prawdę mówisz, ale mi to przykro, że ciebie tu trzymam i nudzę.
— I owszem, wcale mnie tém nie nudzisz; Anulka jest taka miła, a jéj matka tak rozumna, żebym się tu i przez cały miesiąc nie znudził.
— Cieszę się bardzo, panie bracie, że tak powiadasz, bo przyznam ci się, że starając się o córkę takiego ojca, tylko tém jedném można się wytłómaczyć przed światem.
— Czemże to panie bracie?
— Tém, że córka jest w saméj rzeczy piękna i miła, a matka rozumna i bogobojna.
— Prawda to jest, — odpowiedziałem, — i tutaj