Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 231.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bnie trapić téj dziwnie pięknéj panienki, — w niedzielę pan Pułkownik przyjedzie i odprawią się zrękowiny.
— Nie może być! — zawołała Anulka i popatrzyła w oczy swojemu oblubieńcowi, jak gdyby w nich chciała wyczytać, ile prawdy jest w moich słowach.
— W niedzielę pan Pułkownik przyjedzie, — potwierdził Ołtarzowski, biorąc Anulkę za rękę, — słowa jeszcze nam nie dał, ale przez połowę obiecał.
— O! ojciec dobry jest i kocha mnie bardzo, niezawodnie da słowo, taką mam w Bogu nadzieję! — odpowiedziała z westchnieniem dziewczyna i idąc naprzód, zaprowadziła nas do izby, gdzieśmy z igłą w ręku zastali siedzącą przy oknie jéj matkę.
Najpierwsza rzecz tedy była, żeśmy młodych pozostawili w kąciku, iżby się wzajem pocieszali słodkiéj przyszłości nadzieją i w rozbujałéj miłością fantazyi budowali sobie złote zamki na lodzie; ja zaś przysiadłem się do matki i komunikowałem jéj tymczasem oświadczenie się nasze ojcu i jego rezultat, kolory-