Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 214.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lubo nie z rozkazu Starosty tylko z własnego natchnienia, jednak niemniéj statecznie klęcząc odmawialiśmy nasze modlitwy, ja osobliwie zaniosłem szczere dzięki do Najwyższego, dziękując mu, iż nie nasłał na mnie téj podróży w ziemię Ruską, w owe czasy, kiedy to człowiek także bywał przy dobréj fantazyi i nie ze wszystkiem umiał się mitygować w swawolnego umysłu zachceniach, bo byłoby także przyszło wczoraj wmieszać się do owego tańca i pewnie przebrać miarkę w kielichu, poczém pewnie nie obeszło by się było bez burdy jakiéj, albo innego grzechu jakiego przy tak jawnéj pokucie.
Po Mszy Świetéj, z równą skromnością i w klasztornéj prawie, przez nikogo nie przerywanéj ciszy, wszyscy wyszli z kaplicy, Starosta zaś do nas przystąpił i na gorzałkę nas do swojéj sypialni zaprosił. Powiadał nam, że tego dnia nie schodzą się goście jego do śniadania, tylko aż do objadu, bo to piątek a Pan Jezus dnia tego umarł na krzyżu. Przy gorzałce rozmawialiśmy z nim o rozmaitych rzeczach i wcale to nie ten dzisiaj był człowiek, które-