Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 188.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tarzowski dobrze tam był znajomy i wiedział o każdych drzwiach. Szliśmy tedy na prawo, gdzie zaraz była wielka sala, w któréj od drzwi ciągnęła się aż do przeciwległéj ściany galerya, nie z sztachetów, jak to bywa zwyczajnie, tylko z desek zrobiona, i z frontu w różne essy pomalowana. Z téj sali dwoma schodkami na dół zeszliśmy do drugiéj izby, która mało co mniejszą była od pierwszéj i w tém tylko od niéj odmienna, iż nie miała galeryi i była cała płótnem malowaném obita, które się gdzieniegdzie poobciągało i ponadymało, że niektóre miejsca tak wyglądały, jak by kto tam pierzane pochował poduszki. W téj sali zastaliśmy już kilkunastu szlachty rozmawiających ze sobą; w jednym rogu zaś stolik niewielki, przy którym siedziało czterech i grali w karty. Więc zaraz pierwszy siedział Starosta, drugi p. Ostrowski, trzeci jakiś p. Popiel, szlachcic z okolicy, a czwarty ksiądz Bernardyn, dużo opasły i czerwony na twarzy. Trzech z nich trzymali karty w rękach i grali, Bernardyn zaś trzymał kielich ogromny nalany winem po same brzegi. Wszyscy już byli do-