Ta strona została uwierzytelniona.
W wigilią Ś. Michała, rozkazawszy mój skarbniczek podróżny obejrzeć i konie pokuć na nowo, poszedłem sobie z moim Węgrzynkiem dla krotochwili w las, ażeby swego szczęścia na zającu spróbować i starym psom moim, wyspoczywanym przez całą wiosnę i lato, sprawić upragnioną igraszkę. I poszczęściło nam się doskonale: bo ani dwóch godzin nie minęło, ubiliśmy dwa szaraki i lisa półroczniaka, wykurzonego z jamy, do któréj się przed psami był schował, utłukliśmy przy samym wstępie do jego mizernéj fortecy. Powracając z tego polowania, byłem wcale dobréj myśli i dziękowałem Bogu w głębi méj duszy, że mi choć na chwilę zajaśniał firma-