łem. — Możesz być pewnym, że ci nie odmówię mojéj pomocy; dałby tylko Bóg, żeby się na co przydała. Ja pana Kasztelana znam osobiście, bo podczas konfederacyi biegałem do niego z relacyą i brałem z jego rąk dla naszéj kassy pieniądze, ale to już dawno temu, wątpię nawet, ażeby mnie sobie przypomniał, — wszakże jakoś sobie w tém damy radę.
— Więc kiedy tak łaskaw na mnie jesteś, — rzeknie Ołtarzowski, — że mi nie odmawiasz swojéj pomocy, to chciéj-że zadecydować sam, jak i kiedy to mamy zrobić, bo muszę cię jeszcze raz na to uważnym zrobić, że pan Pułkownik jest burda i nie trudno tam będzie o jaką nieprzyjemną przeprawę, w któréj nie tylko oko albo ucho, ale i szyję dać by można w złym razie. — A ja na to:
— Ej! Panie bracie, nie z takimi ja miewał sprawy jak pan Ostrowski, a przecie jeszcze panu Bogu na chwałę mam i oczy, i uszy, i szyję nietkniętą.... nie taki to djabeł straszny! Wojna wielka i długa, a kiedy się na niéj zdarzy dostać raz i drugi po grzbiecie albo po udach, albo jaki znaczek oberwać po
Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 160.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.