Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 112.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tnicy, czy pogróżki, czy jakiéj bądź innéj, jeżeli tylko nie było od razu conditionaliter sformułowane, już go poprawiać wolno nie było i musiało być zaraz spełnioném. Prowadziło to za sobą skutek taki, że nie wiele nie potrzebnych rzeczy gadano, a pewien wypadek, doświadczony przez Deręgowskiego, nauczył nie tylko ich, ale i całą szlachtę Sanocką tego, że żaden nic nie mówił na przyszłość, bo co rzekł to i musiał dopełnić; a że téż żaden nie chciał być gorszym od nich, więc i każdy chociaż do ich quadrumviratu nie należał, stósował się do tego prawa.
Wypadek był następujący. Jednéj Niedzieli zasiedli u Deręgowskiego quadrumvirowie do kielicha i rozmawiając o różnych rzeczach bawili się. Nie było zwyczaju pomiędzy nimi upijać się, kiedy byli sami, ale kiedy Pan Bóg dał gości, to dobrze pociągali, osobliwie Deręgowski lał jakby w studnię, i z zawołanymi bibułami chadzał o lepszą. Wtedy jakoś Bóg nadniósł kilku Nowosieleckich, Załęskiego i jakichsiś tam jeszcze Zachwaniowskich. Postawili więc sobie beczkę zieleniaka i antałek maślaczu i pocią-