Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 066.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dla Boga! nie idź waszmość, bo się jaki kryminał zrobi. Ja pójdę.
I poszedł; co tam gadał, jako mitygował wzburzoną tłuszczę, nie wiem, ale już zaledwie za trzy pacierze powrócił i to samoczwart. Trzech Przemyślaków, szlachty jako tako wyglądającéj, bo starszyzny, choć była w mieście, niebyło jednak w tym tumulcie, przyszło mnie zbliska pooglądać i wypytać się Niezabitowskiego, z jakiéj to okazyi go posiekano w Sanockiem i ażali ma jaką skargę na mnie? a wcisnął się był z tą deputacyą przez bramę i niejaki Mrozowicki, Starościc Stęgwilski, syn możnego domu z ziemi halickiéj, który był przypadkowo natenczas przejeżdżał przez Przemyśl; a wcisnął się był nie jako okrzyknięty poseł lub pełnomocnik od owego tumultu, jeno li z ciekawości, aby, bywszy świadkiem naocznym głośnéj potém burdy w Przemyślu i powróciwszy do swoich, mógł im dokładnie opowiedzieć, jako się ta rzecz miała istotnie. Ten Mrozowicki, wielkiéj duszy i dobréj fantazyi kawaler, choć to do niego nie należało, zaraz stanął po mojéj stronie i wiele