Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 052.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie panięta a papinki; niechcieli ginąć od szabli nieprzyjacielskiéj, niech-by ginęli choć od swojéj.
W Niżankowicach coś mnie we środku szeptało, żeby niezajeżdżać, ale Niezabitowski prosił koniecznie, bo mu dokuczało pragnienie, i chciał koniecznie wypocząć. Perswadowałem, że już tylko dwie mile od samego Przemyśla, ale nic nie pomogło, więc musiałem zajechać. Zajeżdżając, już uważałem, że coś wiele ludzi siedziało w szynkowni za stołem, i krzykanie dochodziło mych uszu. Pytam, kto by tam pił? odpowiadają, że niedziela, i panowie szlachta zjechawszy się, ciągną miód husakowski. Niech ciągną, pomyślałem, i prosiłem, ażali niema jakiéj izby osobnéj, aby im w oczy nieleźć. — Ale nie było. Więc kazałem Niezabitowskiemu usiąść na wozie, (niewyprzęgając ani rozkulbaczając koni, i to było wielkie szczęście moje), i tak go karmiłem i zakrapiałem winem starém, którego parę butelek wziąłem był z sobą. Żyd się kręcił około wozów i ludzi moich, jak to karczmarz zwyczajnie, jął wypytywać, a kto? a zkąd? a