Strona:Zofja Rogoszówna - Pisklęta.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
54

krzyczy mu teraz, a „dźbanet“ skoczył na Jędrusia i zrobił mu „bubę“ na główce. Oj, niechże mama nadejdzie i pożałuje synusia...
Raptem z żałośnym płaczem dzieci zmieszał się głos trzeci, ale inny jakiś, radosny. Nim Jędruś zdołał rozewrzeć zapłakane oczęta, kudłate ciało przypadło do niego, wilgotna, dobrze mu znana morda sapnęła nad nim z uciechą i mokry jęzor raz i drugi przejechał mu po buzi.
— Bulta! oj Bulta! — zaszlochał Jędruś i pochwyciwszy sukę za szyję, zaczął ją całować i tulić się do niej i przerywanym przez łzy głosikiem zaczął się skarżyć na „Lisię, odię i dźbanet“.
A Burka aż poszczekuje z wielkiej żałości nad niedolą gospodarskich dzieci i liże naprzemian to Jędrusia, to Marysię, która poczuwszy przy sobie żywą i życzliwą istotę, powoli się uspokoiła i zamknęła oczka.
Jędruś przyczołgał się do Burki. Rączkami objął ją za szyję i, całując z całej siły w zakurzone kudły na karku, szepnął serdecznie:
— Dobla Bulta! ciacia Bulta! moja ciucia!
Burka dyszy ze zmęczenia, z wywieszonego jęzora skapuje jej ślina, ale myrda ogonem z uciechy i nastawiwszy uszy, pilnuje gospodarskich dzieci.
Jędruś oparł głowinę na jej grzbiecie. Najpierw odetchnął z ulgą, potym raz i drugi grzebnął tłustą nóżką, do której się dobrać chciała jakaś natrętna mucha i nareszcie — zasnął.
A słoneczko sunie i sunie po niebie i het praży golutkie nóżki Jędrusia, suszy mokrą płachtę i po-