Strona:Zofja Rogoszówna - Pisklęta.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
41

dać jakieś ujście. Szybko ułożyła Marysię w kolebce i zwróciła się do Jędrusia:
— Jędruś, pódź ino haw — zawołała, i wziąwszy małego naguska na ręce, zaniosła go nad sadzawkę. Tu się zatrzymała i, przyklęknąwszy, postawiła Jędrusia na ziemi.
— Widzisz Jędruś — rzekła — mówiła ci mama, żebyś się nie ruszał z chałupy, bo dostaniesz. Nie słuchałeś mamy i wleciałeś do gnojówki. Tak ci mama musi teraz dotrzymać, co ci obiecała. Zapamiętasz se?
Ale zanim Jędruś zdążył kiwnąć główką na znak, że zapamięta, obie nóżki jego znalazły się w powietrzu, a buzia na szorstkim fartuchu mamy...
...I dostał Jędruś taką „naukę“, że aż ją echo w podwórku rozniosło.
Dostał za to, że nie posłuchał mamy, i za to, że wpadł do gnojówki. Dostał za mamin przestrach, za zniszczoną sukienkę i buciczki, dostał za skopek wylanego mleka, dostał za pięć spodnic maminych i za to, że zamiast pójść na odpust, mama w takie wielkie święto prać w izbie musiała.
Rozkrzyczał się Jędruś w niebogłosy, a mama, odniósszy go do izby, powiedziała jeszcze:
— Nie krzycz, Jędruś, nie krzycz, a ciesz się, że tato poszedł do kościoła, boby ci jeszcze poprawił.
Oj, żeby Jędruś umiał mówić, powiedziałby mamie, że już dostał tak dobrze, że i poprawiać nie potrzeba. I powiedziałby mamie, że gdyby tata Jędrusiowi nie byli „tiutki“ odebrali, nie byłby jej Jędruś szukał w gnojówce.