Strona:Zofja Rogoszówna - Pisklęta.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
137

po raz drugi poniosła go do ust i ucałowała najpierw lekko, tak żeby nie urazić, a potym mocniej i jeszcze mocniej... I nic... ani języka, ani rogów. Tylko za każdym pocałunkiem lekkie, ciche westchnienie, jakby Teodorowi było bardzo, bardzo przyjemnie.
— Spodobalam! — błysnęło w główce Haluni nagłe olśnienie i przytuliwszy do siebie pajaca, zaczęła go ściskać i całować, krzycząc na cały dom:
— Poplawil! Mamuńko! Poplawil!
I rozpłakała się z radości.

Kiedy Baranna dowiedziała się o poprawie Teodora, rozpłakała się także. Przycisnęła Halunię do piersi i gładząc ją po włoskach szeptała przez łzy, że „tylko skrzydełek brak, a byłby już cały aniołek z nieba“. Halunia się zdziwiła. Jej i bez skrzydełek Teodor wydawał się tak śliczny i miły, „jak najplawdziwsy boźuńkowy aniolek“.