Strona:Zofja Rogoszówna - Pisklęta.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
124

A kiedy mamuńka nastawiła wskazówki na żądaną godzinę, Halunia objęła ją za szyję.
— Ty mnie zbudź, jak będzie dwunaśta — szepnęła matce do ucha.
— Cóż to Haluś myśli z Kitą myszki łapać? — roześmiała się mamuńka.
Halunia popatrzyła na mamę pociemniałemi z radości oczami, zawahała się przez chwilę i zesunąwszy się z jej kolan, z wesołym śmieszkiem uciekła do drugiego pokoju. Niech sobie mamuńka myśli, że myszki... aż tu Halunia w nocy ma aniołka gotowego! Już niech się mama nie boi, Halunia przypilnuje, żeby ani w lwa, ani pchłę. Co to za szczęście jednak, że go Halunia poznała!