Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

domem. Prawda, jak to mądrze zorganizowane?
— Bardzo mądrze — zgodził się Krzyś między jednym a drugim plackiem z makiem.
— To Sylwja! — z dumą oznajmiła Aglae. — Ale teraz, jeśli chcesz, żebym ci wszystko dokładnie pokazała, to... musisz się zgodzić, że się przebiorę.
— Ależ przebież się, jak ci się podoba! — zawołał Krzysztof pełen zdumienia.
— Sam przyznasz, że trudno wchodzić pomiędzy grządki, i włazić na drzewa w krynolinie, prawda? — zaperzyła się nagle, niewiadomo dlaczego. — Zawsze chodziłabym tak ubrana, jak za chwilę zobaczysz, ale Sylwja nie pozwala. Mówi, że jeśli mi niewygodnie w robronie, to mogę sobie przerobić. Próbowałyśmy z Lidją, ale to tak strasznie nudne. No, za chwilę wrócę — Sylwji napewno nie spotkamy, a Lidja już się przyzwyczaiła, tylko pamiętaj, żebyś nikomu nie powiedział!
— Nie powiem — obiecał Krzysztof, który już zrezygnował z rozumienia tego, co się działo w Domu Trzech Wież.
Ale kiedy w drzwiach tarasu ukazała się Aglae, wzywając go ruchem dłoni, Krzyś poczuł, że musi mieć najgłupszy wyraz, w jaki