Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Z początku trochę oponowali, mówili, że mi to przeszkodzi, ale przekonałem ich ostatnią piątką z historji i czwórką z niemieckiego. Zwłaszcza tatuś był skłonny, aby mi uledz. Wiedzą przecież jak bardzo chciałbym pojechać do Warszawy! Cieszysz się, Asiu
— Bardzo się cieszę.
Nazajutrz przeto dwoje dzieci z niezwykłą powagą zajmowało miejsce w wagonie.
— Tomku proszę cię, nie szalej po drodze, — upominała matka Tomka. — Czuję, że wylecisz z okna, albo coś podobnego.
— Ależ, mamo, napewno nic mi się nie stanie.
— Tak, mówisz, a ostatnio, jakeśmy jechali, wyleciałeś podczas biegu pociągu.
— Ależ, mamo, wtedy byłem małem dzieckiem. To zupełnie co innego.
— Proszę cię Asiu, moje dziecko uważaj, aby ten szalony chłopiec nie popełnił jakiego głupstwa.
— Będę uważała, proszę pani.
— Prawda, zapomniałem, że jedzie ze mną rozsądna Asia, która nie pozwoli, abym wypadł z wagonu.
— Śmiej się, śmiej ze mnie.
— Naturalnie, bo przecież to ja będę się właśnie