Strona:Ziemia Polska w piesni 473.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zamkiem królów i możnych gmachami bogata,
Rozwija je na pokaz zdumionego świata!
Z jaką pewnością siebie, z jakim blaskiem oka
W zwierciadło swojej Wisły pogląda z wysoka!

Tu przypomniawszy swoją stolicę ubogą,
Pielgrzym z puszczy litewskiej przybliża się z trwogą;
Bratniej okazałości dziwując się zcicha,
Do swej leśnej ustroni mimowolnie wzdycha!
A tęskliwe uczucie boleśniej się wzmaga,
Bo oto się rozwija okazała Praga,
Trzykrotny świadek bojów, krwią trzykroć omyta,
Gościa dreszczem przejmuje i ponuro wita.
Szaniec szwedzki i szereg mogił u wybrzeża,
Bolesne świadki czasów Jana Kazimierza,
Dni niedoli, gdy stary porządek się ruszy,
Wywołują rój wspomnień bolesnych dla duszy.
Lecz, obok Radziejowskich ohydnych postaci,
Czarniecki ku odsieczy wiedzie hufiec braci,
Gdy zacne jego widmo stanie przed oczyma,
Już weselej i raźniej na duszy pielgrzyma.

Ale szerokim mostem, ponad Wisłą płową,
Wypięknioną Warszawę witamy na nowo;
I zamęt nas ogarnia po wioskowej ciszy:
Pielgrzym patrząc, nie widzi, słuchając, nie słyszy.
Wśród tego blasku ulic, wśród wrzasku gromady,
Nie wie, oko czy ucho wypuścić na zwiady.
I wzdłuż i wszerz przebiega nieskończone bruki,
Podziwia wzniosłe gmachy, arcydzieła sztuki,
Gospody okazalsze od naszych pałacy,
Widzi cuda przemysłu albo ludzkiej pracy.
Zewsząd muzyka skoczna do niego dochodzi,
Podziwia piękność niewiast i wesołość młodzi,