Strona:Ziemia Polska w piesni 456.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Którym czci nie wyrządza wnuczę pokolenie,
I o których niewdzięczne zapomniały syny!...

Precz, łódko! Precz, ty wiosło! Niech w szalone harce
Pochwycą mię tej fali stalowe pierścienie!
Jak delfin, w modrych toniach spławię grzbiet mój ślizgi,
Czołem rozbiję pianę skroploną na bryzgi
I w powietrzu ustami zdmuchnę te opale!
Ha, co tak wre? — Krew moja, czy Dunajca fale?...

Przylegam do wód piersią, jak strzała do łuku,
Ich pośpiechem zdyszany, ich tętnem kipiący,
Mieszam bezwiedny okrzyk do gromkiego huku,
Od którego brzeg skalny drży, jako reduta,
Ogniem podminowana i dymem zasuta...
Tajne prądy nurtują do dna potok rwący,
Jak pierś moją namiętne, tłumione porywy...
I wyciągam ramiona, jak jeździec tej fali,
I naglę ją do biegu, i chwytam się grzywy
Srebrnej mego rumaka, i pędzimy dalej...
O, dalej!... Chciałbym uciec od brzegów tych ciasnych,
I lecieć tam, gdzie księżyc wschodzi zadumany,
I o rąbki tych chmurek, od gwiazd łuny jasnych,
Oprzeć skrzydła — i spocząć, jak orzeł ścigany!

Marya Konopnicka.


PRZEJAŻDŻKA DNIESTREM.

Lekko łódka nasza mknie,
Nad głębinę... nad przezrocze,
Ciche... jasne i urocze...
Księżyc tonie w modrej mgle.
Nurty gonią się z pustotą,