Strona:Ziemia Polska w piesni 303.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A szumże mi, szum, melodyo przebudzonych drzew!
Chłonę w siebie, niby w muszlę, ten rozgłośny śpiew,
Jakiś dech rozpiera piersi — hen w gwiaździsty łan,
Rzucam myśli, dźwięki słowa w rozhukany tan
I pieśń śpiewam taką górną, wielką, niepojętą!
Czuwaj duszo! już się zbliża tajemnicze święto!!

Wicher porwał się, jak wściekły, z wąwozów i traw,
Wzburzył do dna i zamącił śpiący cichy staw,
Rozbił brudną smugę wody o skalisty zrąb
I jak kula wpadł znienacka w ciemną smreków głąb.
Cicho... cicho... jakieś drganie po drzewach się włóczy.
Tylko w głębiach coś się kłębi, przewala i huczy!

Wypadł z gąszczy taki mocny, potężny i zły!!
Strącił z włosów rozwichrzonych gałęzie i mchy,
Otarł cielsko o murawę, wyprężył się, wzrósł
I pochwycił w obręcz wirów kępę białych brzóz.
Hej! deszcz liści wątłych, srebrnych z wiatrem leci... leci...
»Zmiłuj! zmiłuj się nad nami!« — seplenią jak dzieci...

Potem wstrząsnął sosny chore, zdarł gałęzi pęk,
W próchnie drzewa wstaje cicho jakiś szklany jęk,
Pręty tłuką się o siebie, szara kora drży,
Nad szczytami płyną chmury, niby czarne mgły...
Drzewa wiją się i jęczą w beznadziejnej walce
I do nieba wyciągają pokurczone palce!!

Duszo! Duszo! skądże w tobie taka wielka moc,
Żeś zbudziła wiatr uśpiony w tę przeklętą noc,
Że się podniósł z cichych stawów i zmurszałych den,
Gdzie na wodnych traw podłożu zmógł go długi sen,