Strona:Ziemia Polska w piesni 276.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W tę tkankę srebrzystą by wzrok utkwić zbliska
O! jakichże zaklęć, jakich wzywać łask?
Świat buja ci w oczach jak senna kołyska,
Majaczeje, świta, mierzchnie lub przebłyska,
Niby w mgłach przedwiecznej szczęśliwości brzask.

Dzień cały, w tej głębi, to od niej, to do niej,
Powietrza otchłanią płynie dźwięków prąd.
W pośród duszę dreszczem przejmujących woni,
Coś wzdycha, coś szepce, coś wabi, coś dzwoni,
Nie wiedzieć, gdzie? kiedy? ni dokąd? ni zkąd?

Więc pewnie, gdy noc już świat makiem posiała,
Gdy dźwiga się miesiąc obtopiony mgłą,
Wśród mchów tu gromadka tańczy rozszalała
Dziwożon, przez których przezroczyste ciała, drżą.
Gdzieś w zmroku, gdzieś w czarnym, blade gwiazdy

W tych tajemnic głębiach wzrok rozkosznie mierzchnie,
Ich błyskiem rażony gdzieś aż w duszy rdzeń.
Lecz biada, gdy z srebrnej mgły, przez tkanki zwierzchnie
W brzask zorzy spojrzawszy, świat się ten rozpierzchnie,
Wśród odpływających czarodziejskich brzmień.

Ach! nie; czyż na chwilę tylko tu rozpięto
Zachwytu namiotem niebios jasnych zrąb?
Czyż tylko błysk jeden trwać ma wiosny święto?
Czyż wszystko to znagła, mocą słów zaklętą,
Przewionie, stopnieje, lub gdzieś wsiąknie w głąb?

Toż nim się w mych oczach spełni ta przemiana
Ku wiecznej tęsknocie mojej — niech choć wiem