Pieśń runami granitów pisana przede mną!
Skamieniały sen Stwórcy, dumny sen, uroczy!
Tam — ku krańcom pustyni gniazda dnia się toczy,
Płoną szczyty — tam z głębin wstaje wieczór ciemno.
Siadłem; — cisza na górach — oko stawów drzymie,
Patrzę w Tatry, w te runy przedwiecznej zagadki,
Chciałbym przejrzeć, przeniknąć jej myśli olbrzymie.
Wiatr — bajarz lekkim palcem strunę marzeń trąca,
Zwolna uchodzą z serca goryczy ostatki,
O! tu siedzieć i słuchać i dumać bez końca!
Franciszek H. Nowicki.
W krąg granitowe stojąc olbrzymy
Milczącą zgrają,
Na barkach nagich, wśród wiecznej zimy,
Niebo dźwigają.
Po wodociągach z brył lodowiska,
Dętych w arkady,
W martwe się sople krusząc, przebłyska
Wodospad blady.
Aż się w kotlinie szklanemi szyby
W śpiący staw zmieni —
Mchy tam zakrzepłe udają niby
Życie zieleni.
W tem dreszczu państwie śnieg mi na czoło
Płonące pruszy...
Dumam; prócz mnie, tu nigdzie wkoło
Żyjącej duszy!