Strona:Ziemia Polska w piesni 158.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lub liść bladawy
Szemrze wśród trawy,
I nigdzie chmurki, plamki, ni obłoka,
Tylko, jak zajrzysz z wysoka,
Niebo dokoła.
Nie już błękitne, jak jest wzrok anioła,
Lecz, jak go miewa,
W dal patrząc, dziewa;
Przyćmiony pyłami złota.
I spokój wszędzie. Bowiem zwolna cała
Ziemska robota
Na to ustała,
By w znoju czoła setne dawszy plony,
Obchodzić mogła Pański Rok skończony.

Chodźmy na pola... Smutku tam jest wiele,
Lecz i pociechy też słodkiej...
O! mój milczący aniele,
Patrz, jak te blade stokrotki
Dni ostatecznych towarzysze wierni,
Wśród zżętych dumają ścierni...
Każda z nich, zda się, wspomina
Ubiegłe tylko, co lato,
I choć już zima
Szronem się zżyma,
Śni sobie wiosnę skrzydlatą...
Nieprawdaż, moja jedyna,
Że jest uroczym i ten smutek cichy,
I ta pociecha,
Co po przez łzy się uśmiecha,
Jak wonne kwiatów kielichy,
Zemdlone skwarem, odświeżone burzą
Które, gdy słońce głowę do snu skłania,
I skrzące rosą śle mu pożegnania.