Strona:Zielinski Historia Polski-rozdzial9.djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wysokich i wysoko uposażonych funkcjonariuszach tych przedsiębiorstw, „działaczach gospodarczych” w przemyśle państwowym, wysokich urzędnikach bankowych, koncernów prasowych itp., często zresztą i udziałowcach w tych przedsiębiorstwach, bogatych „rentierach” — słowem ludziach, którzy z różnych tytułów wchodzili w skład wielkiej burżuazji. Była to oczywiście grupa bardzo niewielka, nie przekraczająca zapewne — wraz z rodzinami — kilku czy najwyżej kilkunastu tysięcy osób. Nawet przy uwzględnieniu średniej i drobnej burżuazji pozostawała ona w sumie tylko ułamkiem społeczeństwa polskiego. Według szacunków, wspartych na urzędowych statystykach, jej liczebność zamykała się w granicach 0,9%, a łącznie z ziemiaństwem niewiele tylko przekraczała 1% ludności Polski.
Niemałą rolę na szczycie tej społeczno-gospodarczej piramidy międzywojennej Polski odgrywały ziemiaństwo i arystokracja, choć ustępowały one burżuazji nie tylko swą liczebnością, lecz także potencjałem gospodarczym. Na rolę tę składało się kilka przyczyn, wśród których nie ostatnią był fakt, że środowiska te często nie ograniczały swej działalności gospodarczej i społeczno-politycznej jedynie do spraw wsi i rolnictwa, ale szukały umocnienia swej pozycji w powiązaniach z przemysłem, bankowością, zrzeszeniami gospodarczymi różnego rodzaju itp., niejednokrotnie partycypowały w spółkach akcyjnych, wchodziły do zarządów rad nadzorczych i innych organów kierowniczych. Na sporządzonej przez Z. Landaua liście „oligarchii finansowej” Polski w 1928 r., obejmującej 99 nazwisk najbogatszych i najbardziej wpływowych na polu gospodarczym ludzi w Polsce, figuruje przynajmniej dziesięciu przedstawicieli arystokracji i ziemiaństwa. Lista ta, przy zastosowaniu nieco „łagodniejszych” kryteriów doboru, mogłaby zresztą ulec znacznemu rozszerzeniu. Najwięcej z nich działało oczywiście w przemyśle związanym z rolnictwem (np. w przemyśle cukrowniczym), ale nie brakowało ich także w kierowniczych organach przemysłu ciężkiego (np. w przemyśle węglowym i hutniczym) oraz w bankowości.
Niejednokrotnie zapewne nazwiska Potockich, Lubomirskich, Tarnowskich czy Mycielskich raczej właśnie tylko „figurowały” w składach zarządów czy rad nadzorczych, niż naprawdę w nich decydowały. To należało do rzeczywistych dysponentów kapitału, często dysponentów zza granicy.
Słabość rodzimego kapitalizmu polskiego otwierała stosunkowo szerokie pole do ingerencji państwa w życie gospodarcze kraju, sprzyjała tzw. etatyzacji, a w konsekwencji rozwojowi kapitalizmu państwowego. Nie mogło to pozostać bez wpływu na układ sił w strukturze i aparacie władzy w państwie, stwarzało — jak już wspomniano — grunt do krzewienia się tendencji autorytarnych w łonie tego aparatu. Z faktu, że państwo kontrolowało szereg kluczowych dziedzin życia gospodarczego kraju, wypływały — jak to słusznie zauważa Żarnowski — konsekwencje społeczne i polityczne, a mianowicie stosunkowo duża autonomia elity rządzącej czy warstwy rządzącej, zwłaszcza w okresie pomajowym. Na domiar elita ta „skurczyła się w tym sensie, w jakim bywa ona zawsze mniej liczna w systemie dyktatury personalnej, niż w systemie demokratyczno-parlamentarnym”. Uległ przy tym zmianie skład owej elity. Wywodziła się ona obecnie, po maju 1926 r., w przeważającej mierze z dawnego obozu legionowo-peowiackiego (lub jego licznych późniejszych adherentów), nie mają-