Strona:Zielinski Historia Polski-rozdzial9.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

byłoby to powiedzieć nie tylko o masie szarych „pracowników umysłowych”, zatrudnionych na niższych, a nieraz i średnich szczeblach administracji państwowej i samorządowej, w kolejnictwie czy na poczcie, ale także o największej grupie zawodowej w łonie inteligencji „właściwej”, mianowicie o nauczycielstwie. Szczególnie charakterystyczne światło na relacje zarobkowe w łonie warstwy inteligenckiej rzuca porównanie uposażeń miesięcznych nauczycieli i oficerów (a nawet podoficerów). W roku 1939 na 89 tys. nauczycieli w szkolnictwie państwowym wszystkich szczebli ponad 83% zarabiało miesięcznie 130—260 zł, tj. mniej niż porucznik zawodowy, który zarabiał 265 zł (a jeśli miał na utrzymaniu rodzinę — 324 zl). 14% nauczycieli miało uposażenie niższe niż zawodowy kapral, a 25% niż kapral zawodowy utrzymujący rodzinę. Podobne relacje zachodziły między uposażeniami nauczycieli a funkcjonariuszy policji.
Mimo tych daleko idących rozpiętości w dochodach inteligencji jej standard życiowy był wyraźnie wyższy i byt pewniejszy niż w wypadku robotników, a także większości drobnomieszczaństwa. Wynika to z przytoczonych uprzednio danych na temat zarobków robotniczych. Tu dodajmy jedynie, że w świetle tego samego Małego rocznika statystycznego, z którego pochodzą dane i informacje o płacach w szkolnictwie i w wojsku, przeciętne zarobki tygodniowe robotników objętych ubezpieczeniem emerytalnym wynosiły (w 1935 r.) 23,9 zł (co jednak nie oznaczało ok. 100 zł miesięcznie, ponieważ byli oni zatrudnieni przeciętnie zaledwie 26 tygodni w roku). Na tym tle nawet najniższe uposażenie nauczyciela — 130 zł miesięcznie przez cały rok — było już niemal „zamożnością”.
Oczywiście, odpowiednio do tego układały się też inne parametry standardu życiowego inteligencji, mianowicie standard wyżywienia, warunki mieszkaniowe, a przede wszystkim możliwości kształcenia dzieci (zwiększone również przez ulgi w opłatach tzw. czesnego w szkołach średnich, przysługujące pracownikom państwowym). Tak np. spis z 1931 r. wykazał (w miastach liczących 20 tys. mieszkańców i więcej), że podczas gdy prawie 82% rodzin robotniczych zamieszkiwało mieszkania jedno- lub dwuizbowe (47,3% jednoizbowe) i tylko 5,1% czteroizbowe lub większe, to w wypadku rodzin pracowników umysłowych odpowiednie odsetki wynosiły 29,2% oraz 43,5%. Odpowiednio do tego kształtowało się zagęszczenie w mieszkaniach robotniczych i inteligenckich: w 27,2% tych pierwszych przypadało na 1 izbę 4 lub więcej osób; w drugich — zagęszczenie takie było raczej czymś wyjątkowym (3,2%). Dysproporcję tę wyjaskrawiały wielkie różnice jakości (wyposażenia w urządzenia sanitarne, łazienki itp.) tych mieszkań na korzyść inteligencji, zamieszkującej przy tym z reguły dzielnice miast „lepsze”, tzn. posiadające lepszą infrastrukturę komunalną, lepsze oświetlenie, lepszą komunikację, a także bardziej zadbane pod względem czystości, estetyki itp.
Rozumie się poniekąd samo przez się, że najbardziej charakterystycznym wyróżnikiem inteligencji wśród innych warstw społecznych był poziom jej wykształcenia oraz jej rola w dziedzinie nauki, oświaty i kultury — w tym także kultury politycznej. Analiza składu społecznego młodzieży w szkołach średnich i wyższych jest pod tym względem jednoznaczna: dzieci z rodzin inteligenckich miały tak w liczbach bezwzględnych, jak i względnych zdecydowaną przewagę nad młodzieżą robotniczą, chłopską i drobnomieszczańską — nawet zliczoną łącznie.