Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 2 (bez ilustracji).djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wolniała i miękła; — westchnęła; znaczyło to: już. — Leżała tak długo, o nic i o nikogo dbała; nic ją w tej chwili nie interesował mężczyzna. — Budziła się z bezwładu zawsze z tym słowem: wracam!
Deprymujące, pełne dysgustu i zawstydzenia były dla Cyprjana częste w tym okresie przypadłości absolutnej fizycznej niemocy. Stan ten pogarszała i multyplikowała lękliwość, że tak właśnie przydarzy się, gdy właśnie tak być nie powinno. W tych wymiarach poczucie dystansu, które na dnie pomyśleń i świadomości Cyprjana istniało w stosuku do pani Ho od początku — mogło się przemienić w nużącą komplikację poczucia niższości; może i tak było; — tak czy owak: uraz niepożądany. W rezultacie somatycznym wykorzystywać trzeba było momenty podniecenia — wykorzystać szybko bowiem płoszyły się i pierzchały. Arytmiczność druzgocąca! — Samopoczucie stawało się z dnia na dzień coraz gorsze; — mowa tu o tych dniach, w których byli razem; dni tych sporo. — Cyprjan był teraz tym, co się tak głupio zwie „uznanym dramatopisarzem“ — sztuki jego grano we wszystkich teatrach; stąd te częste sposobności i spotkania; te dni więc.
Pani Ho była mądra.
Pani Ho rozumiała i — wiedziała.
Pani Ho była jego dobrym duchem, wielką motoryczną pomocą, wzniosłą towarzyszką. Bujne też były owe lata i rozległe jak wrota stodół; stodół pełnych.
Stan ich posiadania psychicznego pogorszył się znacznie i prawie zniwelował, gdy oboje — pani