Strona:Zbigniew Uniłowski Na dole.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wnie i plastycznie opowiadał. Cedził słówka, ale często się rozgrzewał i popadał w soczysty żargon przedmieść, w jakiś wspaniały akcent. Ciągle jeszcze kontaktu między nimi nie było, Kamil coraz bardziej analizował zachowanie Czajkowskiego, tego znów ogarniało czasem coś w rodzaju zniechęcenia, ziewał, patrzał spod oka na Kamila, stawał