Strona:Zbigniew Uniłowski Na dole.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gactw ja znów żadnych nie posiadam, alem jest samotny i na posadzie, parę groszy zawsze się na to albo na tamto znajdzie, teraz jest czerwiec, na mnie przypada urlop... myślę sobie, pojedziem sobie razem do jakiego Ciechocinka, tam sobie oba odpoczniemy, potem się pokombinuje żebyś se wrócił, braciszku. skądeś przyjechał... Ja za ciebie, co będzie trzeba, wyłożę... Ojciec mi to wszystko do grosza obiecał oddać, a ja się przyłożę, żeby się dzieciak nie zmarnował... bo jak się już raz zasmakuje w lepszem życiu, to potem bidować... A niech to szlak trafi, niema nic gorszego!...
Przechodził jakiś mężczyza z fajką, i Czajkowski podskoczył do niego przypalić. Przez tę chwilę w Kamilu kotłowało się szczęście, było mu prawie słabo, chętnieby się położył na chwilę, czuł się jak chory po ożywczym zastrzyku... Jedna tylko udręka, jedna myśl zaczęła mącić błogostan.... Czy aby ojciec zwróci później pieniądze Czajkowskiemu? Ale ten właśnie powrócił na ławkę, i Kamil znów począł chłonąć jego słowa:
— Ciebie szkoda dla ulicy... jak ja na ciebie patrzę, to odrazu widzę żeś ty nie z tej parafii. Pomyślałem sobie: ja ci tu narazie nie dam zginąć, a jak ojciec wyjdzie, to niech se robi co chce, byle ze mną wyszedł jak należy i nic więcej. A teraz uważaj co ci powiem. Do ojca nie staraj się narazie dostać, bo jemu się niczem wzruszać nie trzeba. Ciotkom też nic nie mów... bo jakby się kto dowiedział, że ja, dozorca.... mam jakieś tam konszachty z więźniem... No, toby trzeba się pożegnać z urlopem i z twoją edukacją... Nikomu ani słowa... Co masz do ojca, to mnie powiedz... co on będzie miał do ciebie, to ja ci znowuż powiem... Za jakie kilka dni sobie wyjedziemy... jak chcesz, możesz się widzieć ze mną codziennie... ja mam służbę na zmianę... zawsze ci będę mówił o jakiej porze się spotkamy... Jakie tam swoje rzeczy masz... to sobie je pocichu spakuj... nadejdzie pora, to sobie je wyniesiesz i wyjedziem sobie, aż się zakurzy po nas. No, teraz muszę iść... przyjdź o jakiej ósmej