Strona:Zbigniew Uniłowski Na dole.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciarnia nie miała już się na co łakomić. Kamil rozmyślał często, dlaczego wszystko dookoła wydaje mu się mniej barwne. Może zasmakował silniejszych wrażeń, i teraz tak nagle wszystko poszarzało. Czuł się osowiały, oczekiwał jakichś zmian na lepsze i jednocześnie czuł że nic takiego nie powinno nastąpić.
Ale pewnego dnia przedarł się przez zasłonę promyk z góry i wstrząsnął jaźnią abnegata. Momentalnie powróciła energja, fantazja rozwinęła się jak wachlarz pomalowany marzeniami. Wszystko się nagle poruszyło, Kamil znów począł obserwować, chwytać dźwięki. Promyk wywabił Kamila przez Hilarego do bramy,