Strona:Zbigniew Uniłowski - Wspólny pokój.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cień zainteresowania, ale przeciwnie, mam nienawiść do całego militaryzmu Słowo ci daję, że pasja mnie na to wszystko porywa.
— Mój drogi, co jabym dał, żeby móc pójść do wojska, żeby mieć tylko możność i siły do dźwigania karabinu. Wiesz, że miałem twoje przekonania, ale teraz ucałowałbym koniec kapralskiego buta, byleby tylko mieć prawo gonić po polach, pod jego bezsensownemi rozkazami A zresztą, djabli wiedzą! Może lepiej będzie skonać, niż tłamsić się na tym podłym świecie.
— To, coś ostatnio powiedział, to ostateczność, ponieważ wiesz, że z chwilą, kiedybyś mógł służyć w wojsku, musiałbyś być zdrów. Przemówiło przez ciebie pragnienie życia. Ale ja się nie godzę z tem, coś naostatku powiedział. Dla nas niema miejsca tutaj, jesteśmy za słabi. Nie mamy pożądań materjalnych, jesteśmy romantykami. Tylko ten, kto chce i potrafi uczepić się maszyny, może żyć w dzisiejszych czasach. Gdzież jest, u djabła, duch i uczucie!
— Myślę, że tobie to nawet wojsko dobrze zrobi. Poprostu przełamią cię tam, nauczą systemu w życiu. Jasnem jest, że gdybyśmy mieli jakiś regulator swych myśli, ja wiem! pracę, obowiązki jakieś, nie byłoby mowy o jakiejkolwiek neurastenji. Przypomnij sobie swoją posadę u wojewody. Gwizdałeś na wiersze, byłeś pełen energji i chęci do życia. A teraz zpowrotem wpadłeś w to błędne koło nieobowiązkowości i stąd te ponure myśli. Dzisiejszy poeta może istnieć z chwilą, kiedy pojmie sens teraźniejszości i potrafi mó-