Strona:Zbigniew Uniłowski - Wspólny pokój.djvu/211

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    ...Po ile godzin dziennie?
    ...Ach, różnie... czasem godzinę, a czasem dziesięć.
    ...Jakiego pisarza, z prozaików, ceni pan najbardziej u nas?
    ...Bolesława Prusa.
    ...Jakie jest pana ulubione zajęcie?
    ...Czytanie dobrych książek.
    ...Prócz tego?
    ...Pisanie dobrych książek.
    ...Pańskie zapatrywania polityczne?
    ...Żadne... zdrowy rozsądek i zrozumienie potrzeb kraju.
    ...Sądzi pan, że polityka nasza jest zła?
    ...Tak.
    ...Toby było już wszystko. Dziękuję najmocniej... sługa uniżony.
    Ktoś silnie pukał do drzwi. Lucjan ocknął się i wyskakując z łóżka, o mało nie przygniótł kotka. Otworzył. Na progu stał Wermel.
    — Ach, drogi Lucjanie, przerwałem ci chyba sen, bo dość długo pukałem. Jeszcze się przeziębisz.
    — Głupstwo, zamyśliłem się o jakichś bzdurach; przepraszam, żem tak długo nie otwierał. Siadaj.
    Lucjan się położył, a Wermel usiadł na krześle. Począł mówić szybko:
    — Słyszałem, że jesteś chory, krwotok miałeś, czy coś takiego. Nie złożyłem ci jednak wizyty z powodu stanu swego zdrowia. Naglony potrzebą, chciałem cię prosić, abyś mi podarował parę skarpetek i pozwolił