Strona:Zbigniew Uniłowski - Wspólny pokój.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ny, to prawda, ale, a nuż książka pójdzie. A więc zgoda, piętnaście procent od każdej sprzedanej książki. Dowidzenia panu, panie redaktorze.
...Młodzieńcze, pańska książka jest na wyczerpaniu, w ciągu miesiąca poszło dwa tysiące egzemplarzy, jak na nasze stosunki i na młodego pisarza, to bardzo dużo. Ileż pan zarobił, zaraz, egzemplarz kosztuje sześć złotych, piętnaście procent, no, tysiąc osiemset złotych. A teraz będzie drugie wydanie, przytem recenzje ma pan świetne, napisze pan coś nowego, jest pan zdrów, młody... życie wskazuje panu drogę do swych wysokich celów, słowem, doskonale.
— Ach, panie Lucjanie, tyle się ostatnio słyszy o panu, sławny jest pan strasznie. Podobno pańska powieść rozeszła się w osiemdziesięciu tysiącach egzemplarzy, trzy wydania, tłumaczona jest na obce języki, pisze pan podobno jakiś dramat, ma to być tęga, psychologiczna historja, tak, tak, mówią coś pisma o tem, istotnie, w tak młodym wieku, osiąga pan wyżyny niebywałe, aby się pan tylko nie przejął zbytnio powodzeniem, by nie stać się zarozumiałym... tak, tak, winszuję panu z całej duszy...
— Nie, nie mam narazie zamiaru ruszać się z kraju, tyle tu jest do zrobienia. Chodzi więc panu o wywiad, służę panu.
— ...Tak, przyszedłem właśnie w sprawie wywiadu. Pański dramat po olbrzymim sukcesie w kraju, od roku jest już grany w Paryżu z niesłabnącem powodzeniem, a więc do rzeczy: — co pan myśli o sztukach scenicznych polskich autorów?