Strona:Zbigniew Uniłowski - Wspólny pokój.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mem, przeciwnie, wierzyłby może, ale idejka każe bluźnić i nie znać Boga, trza jednak rżnąć burżujów i kwita. Zwyczajny, masowy bandytyzm: przywłaszczanie cudzej własności. Ponieważ jest to bandytyzm masowy, więc zrabowane mienie rozdziela się między masy, i tu jest właśnie ten płaszczyk altruizmu z wetkniętym w klapę kwiatkiem fanatyzmu ideologicznego. Śmieszne i tak głupie, że aż wstyd się śmiać. Tego „Miećka“ wolę jednak od pana, panie Bednarczyk. Ordynarne bydlę, które oddało się jednak sprawie, przemyślanej przez setki wybitnych umysłów, będącej przedmiotem ciągłych sporów, sprawie, która może mu dać korzyści nietylko materjalne, ale i duchowe. Bo przecież jest to jego idea i nią żyje. Pan co chce? Wybić się? — Wybije się pan d..ą o ścianę.
Chichocząc głupawo, Edward odchodzi i trzaska za sobą drzwiami. Dwaj studenci są zupełnie oszołomieni jego impertynencją. Nawet nie próbują komentować jego wywodów. Ale Lucjan jest zadowolony, wysłuchał bowiem wiele sprytnie skonstruowanych bzdur.
W południe wszyscy mieszkańcy byli w domu. Stukonisowa zaprosiła Lucjana na obiad. Nie chciało mu się wychodzić, podziękował więc i przyjął. O tej porze mieszkanie sprawiało wrażenie jadłodajni, brzęczały naczynia, a gwar rozmów łączył się z zapachem jadła. Dziesięć osób jadło obiad, z tych kilka cieszyło się świętem. Dziesięć dni upłynęło od wyjazdu Zygmunta. W środę przysłał kartę, pełną entuzjastycznych