Strona:Zbigniew Uniłowski - Wspólny pokój.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dobro lub zło, lecz o pewną ogólną wartość, w tym wypadku o inteligencję. Mój ojciec był arystokratą, człowiekiem o wielkiej kulturze umysłu i równie wielkiem jego zdegenerowaniu. Tak więc, jestem owocem kilkudziesięciu poruszeń dwojga ciał ludzkich gdzieś w życie lub stodole, poczętym z ukorzenia się prostactwa przed kulturą. Mój ojciec, ten oficjalny, prosty parobas ożenił się dla majątku z dziewuchą, która była w trzecim miesiącu ciąży. W taki oto sposób jestem synem wieśniaków z okolic Grodna i bratem tęgiej dziewuchy, co się teraz modli w swej bezbrzeżnej głupocie w jakimś kościele i bije pokłony przed bałwanami z gliny lub drzewa różnych panów świętych Antonich, Mateuszów czy Piotrów. Tu jest właśnie moja katastrofa. Ja nigdy niczem nie będę i nie mam żadnych tam fantazji na temat przyszłości. Kultura mego ojca i ograniczenie mojej matki wytworzyły w moim umyśle mentlik nie do opisania, Kryję w sobie wysokie wartości ojca i prostactwa mojej matki w sprawach małej wagi. Popełniam tysiące głupstw i nietaktów, jestem często ordynarny, a przytem mam wspaniale wyhodowaną neurastenję i skłonność do marzycielstwa oraz rozpusty. Przepraszam.
Edward przez cały czas mówił, patrząc w oczy Lucjana. Teraz zapalił papierosa i ciągnął dalej. Był spokojny i głos jego miał nawet dość przyjemne brzmienie.
...Mam więc wady i przykre cechy charakteru. Jestem czasem niepoczytalny w swojej popędliwości. Ta-