Strona:Zbigniew Uniłowski - Pamiętnik morski.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ward oraz Ukraińcy. Steward stał u siebie dziwnie przegięty; prawą ręką pieścił Pessi a lewą mieszał drucianą pałeczką w garnku. Minąłem go i stanąłem w pobliżu kuchni. Błękitnooki kucharz trzymał w rozkroku dużą miskę, a drugi przelewał do niej z kubła coś brunatnego. Zwarci byli czołami jak dwa bodzące się kozły. Miny obojętne. Powlokłem się aby zajrzeć do hali maszyn, ale stamtąd ciepły wiew musnął mi policzki; w środku jednostajny łomot i wypolerowana czystość. Powiodłem za obojętnem, ale skoncentrowanem spojrzeniem maszynisty, skierowanem na dolny pokład. Na brezencie dwaj Ukraińcy półnago mocowali się, postękując w odstępach. Trzeci leżał w pozycji Kleopatry i czasem wykrzykiwał radośnie: „huuu, ot huu!“ Zapaśnicy przewrócili się tworząc miłosną figurę. Iwaszko, który leżał pod swoim przeciwnikiem, wykrztusił:
— Puskaj, ne! puskaj, ne!
— Ach ty... skatino! — wołał ten nagórze i gniótł go.
Maszynista zdjął czapkę i z zadowoleniem czochrał się po łepetynie. Opuściłem to wido-