Strona:Zbigniew Uniłowski - Pamiętnik morski.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
7 lipca

Muszę przyznać ze zdumieniem, że odkryłem w panu De duże poczucie humoru. Jest to wartość w naszych warunkach. Nabytek! Otóż rano, kiedy lokowałem się na dziobie w ten sposób, aby pokazać słońcu moją obnażoną wzgardę, odezwałem się bardzo wykwintnie, nie wymawiając litery r, do siedzącego w cieniu pana De:
— Jestem stała hłabina, i wałunki życia tego vapełu i łównież stół i sosieta niebałdzo odpowiadają mojej pozycji i łodowi.
Powiedziałem sobie to wprost z pustki wewnętrznej, aż tu raptem posłyszałem ponurą odpowiedź:
— Jak ci się, stara cholero, nie podoba, to ci je mogę zmienić na inne, te twoje „wałunki“. Jak ci się ryby dobiorą do miodu, to się dopiero — grzmocie — opamiętasz!
— Och, ty wstłętny ołdynusie, jak ty się do mnie wyłażasz?! Czy wiesz ilu w moim łodzie było senatołów? Z jakiej ja łasy pochodzę? Że moi pszotkowie mieli już pałęset lat temu dziewięć pałek w kolonie, ty czełwony