Strona:Zbigniew Uniłowski - Pamiętnik morski.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w nim się budzi. Ale i ta rozmowa się kończy.
Idę odprawiać swój spacer. Gdzieś tam drga żółte światełko płynącego okrętu. Jest coś z przykrej obojętności w tem jedynem światełku; znaku że jeszcze jedno podobne życie płynie razem czy też mija nas. A może jest to statek pasażerski w takim razie to życie nie jest podobne. Tam piją, tańczą, po nocach kochają się w kabinach... Dość już się zgrzałem, do łóżka! W tem łóżku, czytając znów historję mojego kraju, odkrywam niesłychaną aktualność pewnych fragmentów dotyczących wszelkich naszych sojuszów z Niemcami. O, już pierwszą zdradę mam... będę liczył ile też razy nas wykiwali Szwaby... przed tą zdradą, która teraz nastąpi, po tej naszej nowej przyjaźni z nimi... No, zobaczymy! A teraz spać...


1 lipca

Wobec tego, co się tu dzieje nie odczuwam najmniejszego strachu, bo każdy człowiek, znoszący dobrze podróż morską, czuje się na